sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 18


***MARTA***
Co ja mam zrobić? O czym ja mam myśleć? Jak zinterpretować to, co widziałam? Do jasnej cholery!
- Marta! - usłyszałam wołanie mamy, kiedy leżałam zakopana w poduszkach po dziwnym popołudniowym spotkaniu.
- Idę. - wyjęczałam i zaczęłam odkopywać się spod sterty poduszek.
- Marta chodź tutaj natychmiast! - krzyknęła ponownie, a jej irytację można było wyczuć na kilometr.
Oj, niedobrze.. Będzie źle, cokolwiek się stało. Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona.
Weszłam do kuchni, a mama stała obok lodówki i obracała telefon w rękach. Spojrzała na mnie i dostrzegłam w jej oczach ... co właściwie dostrzegłam? Litość? Współczucie?
- Coś się stało? - spytałam zaniepokojona.
- Twój ojciec dzwonił. - wyjęczała i ukryła twarz w dłoniach.
- Jest w Londynie razem z tą kobietą - wysyczała, robiąc pauzę. - i dziećmi, czy tam dzieckiem. Nie wiem.
Kiwnęłam głową, mimo że nadal nic nie rozumiałam.
- Chce się spotkać.
Patrzyłam na mamę całkowicie zdezorientowana.
- Z tobą. - dodała szeptem.
W tamtej chwili świat się zatrzymał. Popatrzyłam na mamę ze strachem, która gapiła się na mnie z kolei ze zmartwieniem.
- Ja.. - chciałam coś powiedzieć, ale mój mózg na chwilę odłączył się od reszty ciała. - Ja.. Nie. Nie wiem. Po prostu. Nie wiem czy... czy chcę. - jąkałam zmieszana.






***NIALL***
Niepewnie usiadłem na fotelu i wpatrywałem się w mamę z wyczekiwaniem.
- Niall... - zaczęła mama, kiedy usiadła naprzeciwko mnie i patrzyła na swoje splecione ręce.
- Tak? - przełknąłem ślinę, czując rosnącą gulę w gardle.
- Rozmawialiśmy już na temat Liama.
- Owszem. - skinąłem głową, próbując wyglądać na niewzruszonego.
- Ja rozumiem, że to twój przyjaciel i tak dalej... - na jej słowa, moja podświadomość wpadła w histeryczny śmiech. - Niall, ja nie chcę żeby on tutaj przychodził.
Spojrzałem na mamę. A myślisz, że ja chcę?
- Nie będzie, mamo. Obiecuję.
Mama skinęła głową i odprowadziła mnie zatroskanym wzrokiem do schodów na piętro.




***ALEX***

Dziś wracają rodzice.
Byłam w szkole.
Nie było Harrego.
Przeżyłam ten dzień całkiem normalnie.
Marta cały dzień siedziała ze strasznie smutną miną.
Nie umiem jej pomóc.
To Twój koniec, Alex. - warknęła moja podświadomość.
Zamknij się.
Mózgu, wyłącz się.



Przekroczyłam próg jednego z klubów w okolicy. Na parkiecie tłum ludzi. Przy barze stoi Harry. Chyba.
Przetarłam oczy i spojrzałam się z przerażeniem w jego uśmiech. Znam ten uśmiech - on jest pijany. Schlany w trzy dupy, za przeproszeniem.
Szybko odwróciłam się i wybiegłam z klubu tak szybko, jak szybko do niego weszłam.
Rzuciłam się biegiem w stronę mojego domu, z nadzieją, że chłopakowi nawet na myśl nie przyszło, żeby iść za mną.
Gdy tak biegłam, stwierdziłam w końcu, że moje oczy nic nie rejestrują. Ciemność.
Nagle wpadłam na kogoś i ułamek sekundy później poczułam silny ból głowy, kiedy zderzyła się ona z betonowym chodnikiem.



______________________________________________________

Pogubiłam się w fabule własnego opowiadania. Zabijcie mnie o_o
Strasznie krótkie i do niczego. Chyba mam jakiś mały kryzys czy coś w pisaniu.
Chciałam ten rozdział dedykować Madzi (bez której nie było by tego rozdziału, kc ;* ), ale nie wiem czy takie coś jest warte dedyku :/


Zmęczona Życiem Martuu.

Zapraszam na moje drugie opowiadanie Is it love or desire?