piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 10


***MARTA***

Na francuskim znów nie było połowy klasy. Wszystko przez te przygotowywania do akademii na zakończenie roku. Co prawda dopiero początek kwietnia, ale w tym roku ma się odbyć bardzo uroczyste zakończenie i już rozpoczęły się próby. Siedząc w ławce, uświadomiłam sobie, że nie ma ani Alex, ani Nialla, ani Harrego. W sumie ten ostatni do szczęścia mi nie był potrzebny. Chyba jednak go nie lubię, pomyślałam.





***
Gdy zadzwonił dzwonek odetchnęłam z ulgą. A że była to ostatnia lekcja z uśmiechem usiadłam na ławce przed szkołą, czekając na Alex.
- Cześć. - usłyszałam tuż nad moim lewym uchem.
Zerknęłam w tamtą stronę i zobaczyłam rozczochranego Louisa.



- Eem, hej.
- Czekasz na kogoś? - zapytał.
- Tak, na Alex. Miała próbę na akademię zakończenia roku, a już skończyłam lek...
- Ona nie była dziś na próbie. - przerwał mi chłopak, świdrując mnie swoim spojrzeniem.
- Co? - zdziwiłam się.
- Harrego z resztą też nie było. - wzruszył ramionami. - Dobra, ja lecę, bo jeszcze mam dwie lekcje. Do zobaczenia! - i zniknął. Znaczy poszedł. Odszedł.
Westchnęłam. Postanowiłam, że pójdę do domu, przecież nie będę siedzieć pod szkołą i czekać na kogoś, kto dawno urwał się z lekcji.

- Marta, zaczekaj! - usłyszałam, gdy przechodziłam przez bramę szkoły.
Stanęłam i obróciłam się za siebie, ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam biegnącego w moją stronę Nialla.
- Uf, ale się zmęczyłem. - wysapał, gdy stanął obok mnie.

- Trzeba było nie biec. - zaśmiałam się.
- Ale chciałem cię dogonić.
- Ale nie musiałeś biec. Poczekałabym.
- Aż tak bardzo nie spieszy ci się do domu? - zdziwił się.
- Jakoś nie za bardzo. - przyznałam.
- A gdzie Alex? - zdziwił się.
- Hmm, w sumie to ... to nie wiem.
Chłopak posłał mi spojrzenie typu "a nie mówiłem?" ale postanowiłam je zignorować.
- Gdzie mieszkasz? - zapytał dziesięć sekund później.
- Na przeciw parku.
- Serio? - uniósł brwi. - Tutaj jest co najmniej dwanaście parków. - zauważył zirytowany.
Zaśmiałam się na widok jego zmarszczonego czoła.
- St. George Park, mówi ci to coś?
- Chyba tak. Biorąc pod uwagę, że też mieszkam naprzeciw tego parku... - zaśmiał się.
Dziwne, że nawet gdy się śmieje, da się słyszeć jego irlandzki akcent.

Jak się okazało, Niall mieszkał po przeciwnej stronie parku. Najkrótszą drogą do jego domu było przejście przez środek parku. Gdy zapytał mnie gdzie mieszkam, wskazałam swój mały, biały domek z niewielkim ogródkiem.
- Ładny. - stwierdził.
- Jasne. - wywróciłam oczami. - Nie lubię go.
- Dlaczego? - zdziwił się chłopak.
- W środku są trzy pokoje i jedna łazienka. A jak wiesz, mieszkam z mamą i siostrą. Uwierz, że dla trzech kobiet to za mało. - Niall zaśmiał się na moje słowa. - A ogródek mógłby być większy. Z altanką i huśtawką ogrodową... Marzenia. - stwierdziłam.
- Marzenia się spełniają. - zauważył Niall.
- Nie takie, Niall, nie takie. - pokręciłam głową.
Chłopak spojrzał na mnie spod ściśniętych brwi.
- Straszna z ciebie pesymistka.
- Jestem realistką.
- Pesymistką. - wykłócał się.
- Realistką.
- A ja optymistą. - wyskoczył nagle.
- To dobrze. - uśmiechnęłam się. - Optymistom lepiej w życiu.
Chłopak już otworzył usta, żeby to skomentować, ale sobie darował widząc moją minę.


***NIALL***
Usiedliśmy na ławce pod wielkim drzewem.
- Nie jesteś stąd. - stwierdziła nagle.
- Nie, nie jestem.
Przypatrywałem się delikatnym rysom jej twarzy. Jej różowe policzki kontrastowały z alabastrową, nieopaloną przez zimę, cerą. Usta od czasu do czasu zmieniały swoje ułożenie - raz delikatnie się uśmiechała, raz wciągała powietrze przez usta, a raz szeptała coś. Jej długie rzęsy spoczywające teraz na policzkach... Zmarszczyłem brwi. Ile ona ma tuszu! Strasznie mocny makijaż. Za mocny. Powinna delikatniej się malować. Muszę jej to kiedyś powiedzieć.


- Jesteś albo ze Szkocji, albo z Irlandii. - powiedziała i otworzyła oczy, wpatrując się w falujące na wietrze liście klonu.
- Owszem, jedno z dwóch. Zgadnij.
Dziewczyna ponownie zamknęła oczy. Teraz poddałem analizie jej włosy; gdzieniegdzie były proste, a gdzieniegdzie lekko się falowały. Niektóre pasma włosów były na końcach lekko poskręcane. Ciężko było określić ich kolor, bo są mieniące się w słońcu.
- Irlandia.
- Dlaczego tak sądzisz? - zapytałem, zaciekawiony jej tokiem rozumowania.
- Masz takie ładne oczy.
W głębi duszy wybuchnąłem śmiechem.
- Pewnie zastanawiasz się, co to ma wspólnego z Irlandią? - trafiła w sedno.
- Owszem.
- Mój tata miał ładne oczy.
Zmarszczyłem brwi, dalej nic nie rozumiejąc.
- To znaczy?
- Był Irlandczykiem.
- Aha. - uśmiechnąłem się.
- Tak. - otwarła oczy. - Pora na mnie. Do zobaczenia jutro! - pożegnała się i poszła do domu.
Obserwowałem jak znika za gęstym żywopłotem.
Dlaczego tak nagle poszła? Złe wspomnienia z ojcem?



***


Wieczorem usiadłem na łóżku z gitarą w ręku i zacząłem grać pierwszą, lepszą melodię.
Chwilę próbowałem zagrać jakąś melodię, a gdy uznałem, że jest dobra, szybko napisałem chwyty.
Myślami powróciłem do Marty - jej naturalnego piękna, które ukrywa pod warstwą makijażu i jej opisie domu. Kiedy opowiadała jak mieszka (w kilku zdaniach, ale zawsze to coś) ani jednym słowem nie wspomniała o ojcu. Zastanawiające jest też to, że zabolało ją to, że jestem Irlandczykiem i mam oczy jak jej ojciec. Każde wspomnienie ją boli. Przypuszczam, że nie żyje. Miał jakiś wypadek. Albo choroba.
Tej nocy nie dane mi było zasnąć, bo moją głowę wypełniały myśli o Marcie i jej rodzinie.



___________________________________________

Znowu szybciej dodałam rozdział! Specjalnie dla Was, Skarby moje! :)

Powiedziałam, że akcja się będzie rozkręcać, ale coś ten rozdział jeszcze za spokojny jest ;p
Następne będą o wiele ciekawsze i bardziej pomieszane! :)

Bardzo Was proszę o kolejne komentarze. Nie chcę wprowadzać zasady "10 komentarzy = następna część" albo coś takiego. Dlatego proszę Was o pozostawienie po sobie śladu. Napiszcie chociaż "czytam".

I przypominam o ankiecie w prawym, górnym rogu (pod nagłówkiem).

Martuu.

piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 9


***MARTA***

Wpadłam do klasy kilka minut po dzwonku.
- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie. - powiedziałam do pana Andrewsa.
- Siadaj, Marta. - skrzywił się.
Zatrzymałam się w pół kroku, gdy zobaczyłam, że moje miejsce obok Alex jest zajęte. I to przez kogo! Przez Harrego oczywiście!
Gdy nasze spojrzenia się spotkały, spojrzał na mnie, uśmiechając się przy tym kpiąco.





- Możesz nie stać na środku klasy? Usiądź na pierwszym, lepszym, wolnym miejscu. Obok Horana jest wolne.
Niall zawsze siedzi sam, bo Andrews uznał, że za dużo gada na lekcjach.
- Cześć. - szepnął i uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje krzywe zęby.
- Hej. - odwzajemniłam uśmiech.
Otworzyłam zeszyt i zapisałam temat lekcji. Uznałam, że skoro nie mogę rozmawiać z Alex (słuchania nauczyciela w ogóle nie brałam po uwagę), to pobazgram trochę na ostatniej stronie zeszytu. Na tej stronie było już namalowane chyba dosłownie wszystko - zaczynając od pomidorów, przez muchy, serduszka, kwiatuszki, koślawe gitary i mikrofony po kotki i pieski w kapeluszach.
- Artystyczna z ciebie dusza. - szepnął blondyn do mojego ucha, patrząc przez moje ramie na mini-dzieła sztuki.
- Ze mnie? - zdziwiłam się. - Chyba mówi się, że ktoś ma duszę artysty?
- Możliwe... Dla mnie to bez różnicy. - uśmiechnął się jeszcze bardziej.


- Aha. - zaśmiałam się.

Po chwili milczenia Niall znowu się odezwał:
- Twoja przyjaciółeczka cię wystawiła, co?
- Nie twoja sprawa. - warknęłam.
Chłopak zrobił lekko przestraszoną minę i powrócił do kreślenia kółek w rogu zeszytu.
Zrobiło mi się głupio, no bo w końcu on tylko się zapytał, ale z drugiej strony trochę mnie zirytował.
Na luźnej karteczce, którą znalazłam w zeszycie, napisałam jedno słowo

PRZEPRASZAM

I podsunęłam ją chłopakowi pod nos.
Niall spojrzał w moje oczy. I ... O BOŻE! Jakie on ma piękne oczy!
Nie potrafiłam odwrócić wzroku.
- Na ciebie nie da się złościć, ani obrażać. - szepnął.
Przeniosłam wzrok na jego idealnie wykrojone usta i zupełnie nie pasujące do nich krzywe zęby.
Ale w pewnym sensie to było urocze. A jeśli dodać do tego jego dziwny akcent...
- Horan! Campbell! Na randkę umówcie się po lekcjach. - zagrzmiał złowrogo pan Andrews.
Obydwoje speszeni, spuściliśmy głowy, a nasze policzka zalały się rumieńcem.
Dobra... Jego policzka się zaróżowiły, a ja spaliłam buraka. Poczułam niemiłe uczucie palenia na twarzy. Ukryłam twarz w rękach na chwilę i przymknęłam oczy.






***NIALL***

- Jakie są cechy budowli barokowych? - zapytał nauczyciel. - Może Marta odpowie.
Spojrzałem na dziewczynę, która nadal chowała zarumienione policzki w rękach. Lekko szturchnąłem jej nogę kolanem. Marta spojrzała na mnie zdezorientowana, a ja wymownie spojrzałem na nauczyciela.
Pan Andrews siedział za biurkiem i bawił się długopisem, zabijając Martę wzrokiem.
- Dostajesz jeden i punkty minusowe za nieuważanie na lekcji. - powiedział i otworzył dziennik.
Blondynka zawiesiła głowę i westchnęła. Zrobiło mi się jej żal i targały mną wyrzuty sumienia. To była tylko i wyłącznie moja wina. Przeze mnie nie uważała na lekcji.
Postanowiłem, że muszę ją przeprosić. Tak, muszę.
Kiedy zadzwonił dzwonek, Marta szybko spakowała swoje rzeczy do torby i wybiegła na korytarz.
Cholera, pomyślałem, muszę ją znaleźć na tej przewie.
Wyszedłem z klasy i udałem się w kierunku szafki. Wziąłem potrzebne książki i poszedłem na francuski.
Pod klasą obok Alex, stała Marta. Chwilę wahałem się czy podejść czy nie... No bo ta jej przyjaciółeczka, Alex, trochę działała mi na nerwy.



Wiecznie za nią łaziła, ciągle gadała (przeszło mi przez myśl, że ja też gadam o dużo za dużo... ) i wystawiła ją już kilka razy. Przysiadłem na parapecie i zacząłem je obserwować. Niemal wierciłem dziurę w plecach Marty... I wtedy nieoczekiwanie podszedł do nich Harry. Muszę przyznać, że nie przepadam za nim. Jesteś jakiś taki... inny.
Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem, że Harry "porwał" Alex i Marta została sama pod ścianą.
Wreszcie zdobyłem się na odwagę i podszedłem do dziewczyny.



- Ekhem. - odchrząknąłem, żeby zwrócić na siebie jej uwagę. - Chciałem cię przeprosić za to na historii. - powiedziałem, gdy dziewczyna na mnie spojrzała.
- Ach, nic się nie stało. - pokręciła głową ze słabym uśmiechem. - Andrews tylko szuka okazji żeby się mścić. Nie lubi mnie i tyle. - wzruszyła ramionami.
Pokiwałem głową i po raz kolejny zawahałem się czy zaproponować Marcie spotkanie.
Horan! Ogarnij się, skarciłem się w myślach.
- M-m-może dałabyś się zaprosić na jakąś małą kawę? - Serio, Horan? Kawa?



- Tak, z chęcią. - dziewczyna uśmiechnęła się.
- Jutro? O 16?
- Może być. - uśmiechnęła się i odgarnęła niesforny kosmyk blond włosów za ucho.
Chwilę patrzyłem na nią i zdałem sobie sprawę z tego, jak Marta musi się niezręcznie teraz czuć.
- Przepraszam, że się tak gapię. - wyszeptałem i odwróciłem się na pięcie, szybko odchodząc.



____________________________________________

Uwaga!
Od tego rozdziału będą pojawiać się różne punkty widzenia. Raz będzie Marta, albo Niall, albo Alex itd...

Z radością informuję, że od następnego rozdziału będzie rozkręcać się akcja, będzie bardziej tajemniczo i wszystko zacznie się komplikować.
No, ale dość. Ja stalker xD

Nowy rozdział już dziś (wiecie, mogliście czekać do jutra xD ), ponieważ kilka osób skomentowało już moje posty i 5 osób zaznaczyło w ankiecie, że czytają!

Wszystkim z całego serduszka dziękuję ;*
i do następnego ;*

Martuu.

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 8


Dryyyyń!
Szybko wyszłam z klasy i od razu poszłam włożyć książki do szafki. Otworzyłam ją... a tam czekała na mnie niespodzianka. Kolejna kartka z groźbą?

'Ostrzegam. Wiem o tobie wszystko.'

Kolana się pode mną ugięły i zachłysnęłam się powietrzem.
Ciekawe kto robi sobie takie głupie żarty, pomyślałam.
Zgniotłam kartkę w ręce i wyrzuciłam ją do pierwszego napotkanego kosza.


***



Do domu wpadłam z prędkością światła. Buty ściągnęłam (a właściwie zgubiłam gdzieś na środku przedpokoju), plecaka pozbyłam się na progu mojego pokoju i wleciałam do kuchni.
- Cześć skarbie. Widzę, że jesteś baaardzo głodna. - zaśmiała się mama.
W odpowiedzi pokiwałam tylko głową. Chwilę później do kuchni weszła Monika.
- Cześć wam. - uśmiechnęła się.
Po obiedzie poszłam do swojego pokoju. Przechodząc przez próg zwinnie przeskoczyłam plecak i załączyłam komputer. Miałam nieprzeczytaną wiadomość od Harrego.

'Kiedy mogę się spotkać z twoją siostrą?'

Kiedy przeczytałam to drugi raz, zdałam sobie sprawę, że gdybym się uparła to w tym pytaniu jest drugie dno.
Oczywiście chodziło tylko i wyłącznie o matematykę.
Tu nie chodzi tylko o matmę. - szeptał cichy głosik w mojej głowie.
Boże, zamknij się! - skarciłam sama siebie.
Po chwili stwierdziłam, że popadam w obłęd - przecież ja mówię sama do siebie!
Już miałam zamiar odpisać, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Maaarta! Otwórz! - wykrzyknęła Monika.
No jasne. Jak mam pokój najbliżej drzwi to muszę się bawić w odźwiernego, pomyślałam.
Już miałam przejść przez drzwi, kiedy z głośnym hukiem przewróciłam się w progu. Zahaczyłam nogą o plecak, który porzuciłam wcześniej w drzwiach. Usłyszałam głośny śmiech dwóch osób, więc podniosłam głowę i zobaczyłam płaczącą ze śmiechu Monikę i prawe leżącego na ziemi Harrego.
Spojrzałam na nich groźnie i wstałam. Postanowiłam, że pójdę do kuchni po coś do picia. Nalałam soku do szklanki i wróciłam do pokoju. Oczywiście, jak na ofiarę losu przystało, ponownie potknęłam się w progu o nieszczęsny plecak. Tym razem usłyszałam tylko stłumiony chichot Harrego.





- Jesteś straszną niezdarą. - wyszeptał mi prosto do ucha, kiedy za jego pomocą wróciłam do pionu.
- Miło mi to słyszeć. - rzuciłam mu mordercze spojrzenie.
- Jesteś taka słodka. Zaczynam rozumieć Liama. - powiedział bardziej do siebie niż do mnie i poszedł.

Tak po prostu poszedł! Bez żadnych wyjaśnień, wytłumaczeń czy rozwinięcia tematu! Spokojnie poszedł do pokoju Moniki i się uczył, a ja odchodziłam od zmysłów, głowiąc się nad znaczeniem (czy raczej sensem) jego wypowiedzi.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam analizować.
Liam? Ten chłopak, który chodzi ze mną do klasy? Nie znam go za dobrze. Wiem tyle, że chyba nie jest zbytnio lubiany ani też popularny.
Tak długo musiałam być pogrążona w rozmyślaniach, że nie zauważyłam kiedy Harry wyszedł. Usłyszałam śmiech Alex.
- Nie myśl tyle, bo ci się mózg przegrzeje. - wyszczerzyła się.
- Jeśli nie mam mózgu to nie ma mi się co przegrzać. - zauważyłam.
- Pogrążasz się.

Dziewczyna spojrzała na stojącą w rogu pokoju gitarę.
- Bierz. - machnęłam ręką widząc podniecenie w jej oczach.
Alex klasnęła w dłonie z zachwytu i sekundę później siedziała obok mnie z instrumentem.
- Naucz mnie czegoś grać. - rzuciła to samo hasło co zawsze.
- Wiesz dobrze, że sama nie gram perfekcyjnie. Mam za sobą rok nauki! I to w dodatku jako samouk! - wywróciłam oczami. - Weź się zlituj.
Alex jak zawsze ciężko westchnęła i (jak zawsze) zaczęła szarpać struny od dołu do góry, potem od góry do dołu i tak w kółko póki jej się nie znudziło...






- Ja też chcę gitarę. - powiedziała po chwili.
- Poproś tatę. Na pewno ci kupi. - powiedziałam mrużąc oczy.
Widząc moją minę, szybko spuściła głowę, wpatrując się w ręce.

__________________________________________________________

Bardzo Was proszę o pozostawienie komentarza.
Następny rozdział będzie o wiele, wiele dłuższy ;)
I pojawi się więcej gifów i zdjęć :)

Do następnego ;*

Martuu.

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 7

- Alex! - wykrzyknęłam, gdy zobaczyłam przyjaciółkę na korytarzu.
Dziewczyna obróciła się i obdarzyła mnie szerokim uśmiechem.
- Hej, Martusiu! - przytuliła mnie na powitanie.
- Ile razy mam ci powtarzać, że masz nie zdrabniać mojego imienia? - powiedziałam z rezygnacją i westchnęłam.
Dziewczyna pokazała mi język i ruszyła w stronę sali z francuskiego.
Pani Alice - nauczycielka francuskiego - nie była miła i jak na mój gust nosiła zbyt krótkie spódniczki. W sumie to jakby ktoś z zewnątrz wszedł do klasy, pomyślałby, że to uczennica a nie nauczycielka.
Dokładnie tak było z Harrym.
- Ej, Marta! - syknął. - Co to za dziewczyna siedzi za biurkiem? Chyba dostanie uwage jak zobaczy ją nauczyciel. - nachylił się do przodu, żeby mówić mi do ucha.
Obróciłam się tak, że teraz siedziałam bokiem do tablicy.
- To jest nauczycielka. - wyjaśniłam chłopakowi. - Pani Alice. Uważaj, bo jest wredna. - mrugnęłam do niego i obróciłam się spowrotem do ławki.
Alex posłała mi wymowne spojrzenie, które zapewne dotyczyło krótkiej wymiany zdań z Harrym.
Jej oczy mówiły coś w stylu: 'chyba mnie coś ominęło! Wszystko mi na przerwie opowiesz!'
Wywróciłam oczami i zaśmiałam się cicho.
- Do odpowiedzi przyjdzie... - nauczycielka jeździła wzrokiem po liście w dzienniku. - ... Harry.
Zerknęłam za siebie i zobaczyłam bladą jak kreda twarz Loczka. Chłopak wstał bez słowa i podszedł do biurka.
- Policz do dziesięciu. - powiedziała nauczycielka wpisując coś do dziennika.
Harry pobladł jeszcze bardziej i spojrzał na mnie przerażony. Narysowałam w powietrzu palcem literę 'a'. Chłopak odpowiedział a pani Alice pokiwała głową. Z każdą następną cyfrą było tak samo.
- Przywitaj się i zapytaj jak się czuję. - powiedziała, zerkając tylko na chwilę na loczka.
Przerażony chłopak spojrzał na mnie.
- B-b-bonjour. - wyjąkał chłopak i rzucił mi błagalne spojrzenie.
- Ça va? - szepnęłam tak cicho, że wręcz niesłyszalnie.
- Ça va? - powtórzył chłopak w stronę nauczycielki.
- Dobrze. - spojrzała na niego. - A teraz powiedz, że czujesz się dobrze. - znów spuściła głowę i zaczęła coś notować.
Harry ponownie spojrzał na mnie.
- Ça va bien. - szepnęłam.
- Ça va ... - zaciął się.
Pani Alice spojrzała na niego i zmrużyła oczy.
- Musiałabym ci dać dwa. Siadaj. Następnym razem się naucz. - rzuciła i wstała z krzesła, żeby zapisać temat na tablicy.



_________________________________________________________

Wciąż czekam na komentarze, wiecie? ;__;

Mimo wszystko dziękuję, że jesteście ;*
Martuu.

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 6


Włączyłam laptopa i zalogowałam się na Facebooku. Miałam kilka powiadomień i dwie wiadomości. Pierwsza była od Alex, która pytała na kiedy mamy przygotować opis pająków z biologi. Szybko odpisałam jej, że mamy jeszcze tydzień czasu i otworzyłam drugą wiadomość. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy zorientowałam się, że wiadomość jest od Harrego!

'Myślałaś może o udzielaniu korków z matmy? Byłbym chętny : ) '

Cholera, pomyślałam.
- Ja i matematyka to nic dobrego. - wyjęczałam do siebie.

'Nie myślałam, bo z matematyki geniuszem nie jestem. Mnie dobrze idą raczej tylko proste przykłady. Z tymi skomplikowanymi mam już kłopot. Przepraszam : /
Jakbyś potrzebował pomocy z historii, biologii czy francuskiego to służę pomocą : )
'

I nagle dostałam olśnienia.
- Mooonika! - zawołałam. - Myślałaś o korkach z maty? - zapytałam, stając w drzwiach jej pokoju.
- Ja? - spojrzała na mnie zdziwiona.
- Nie, ja. - odparłam sarkastycznie i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Po co mi korki? I to jeszcze z maty? - popukała się palcem w czoło.
- Nie tobie! - spojrzałam na nią z politowaniem. - Chodzi mi o to, czy myślałaś nad douczaniem kogoś.
- Nie? - odpowiedziała tak bardzo niepewna mojego pomysłu, że zabrzmiało to jak pytanie.
- Bo jest taki jeden chłopak... - zaczęłam. - I on potrzebuje pomocy w macie. - dodałam.
- Mhm. I ja miałabym mu udzielać tej pomocy? - zapytała na co ja pokiwałam głową. - Pomyślę nad tym. - dodała po chwili namysłu i odwróciła się z powrotem do biurka.
- Dziękuję. - pisnęłam i wróciłam do siebie.
Miałam nieprzeczytaną wiadomość od Harrego.

'Dobrze wiedzieć ; )
Z tego co wiem to za francuskim nikt za bardzo nie przepada ;D '

Po chwili namysłu odpisałam:

'No cóż, tak bywa : P
A z tą matematyką to moja siostra mogłaby Ci pomóc ; ) Ona jest zdecydowanie bardziej mądrzejsza z maty.'

Patrzyłam w ekran jak nienormalna. Nawet nie jestem pewna czy mrugałam lub oddychałam. Ale żyję więc chyba mój organizm dokonywał wymiany gazowej. Kilka minut później nadal miałam pustą skrzynkę odbiorczą, więc odeszłam od komputera żeby spakować książki na dzień jutrzejszy, które miałam w domu a nie w szkolnej szafce.


______________________________________

Wyświetleń prawie 300 a tylko trzy (!!!!) komentarze.

Błagam! Nawet nie macie pojęcia jakie są one dla mnie ważne ;__;

Dają motywację i w ogóle.

A skoro nie ma wyświetleń rozdział 7 najwcześniej będzie w sobotę.

Martuu.