piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 14


***ALEX***

Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to była ciemność. Przekręciłam się na prawy bok i poczułam silny skurcz w żołądku, więc zgięłam się w pół, mrucząc przy tym przekleństwa. Ponownie zamknęłam oczy z nadzieją, że zasnę. Kilka razy zmieniałam pozycję, aż w końcu odpłynęłam do upragnionej krainy snów.

Otworzyłam oczy i z przerażeniem stanęłam na równe nogi. Dookoła otaczał mnie las, a ja stałam na środku polany. Gdzieś za moimi plecami trzasnęła gałązka, więc szybko się odwróciłam. Poczułam jak mój oddech i tętno przyspieszają. Uważnie lustrowałam ścianę lasu, ale nigdzie nie mogłam dopatrzeć się nikogo, ani niczego, co mogłoby łamać gałązki swoim ciężarem ciała. Żadnych ludzi, żadnych zwierząt...
Przeszłam kilka kroków i usłyszałam jak ktoś wypowiada moje imię.
- Alex...
Sposób w jaki ten ktoś wypowiedział moje imię przyprawiło mnie o dreszcze. Moje ciało zatrzęsło się i poczułam ból przy oddychaniu z powodu guli w gardle.
Z przerażeniem obracałam się wokół własnej osi, szukając właściciela głosu. W pewnym momencie zaczęłam dławić się powietrzem. Odruchowo złapałam się za gardło, jakby to mi miało pomóc.
- Zdrajco...
Cofnęłam się dwa kroki do tyłu, potknęłam się o wystający korzeń, zachwiałam i upadłam. Zamknęłam oczy, a moje ciało ponownie przeszył dreszcz.
- Chodź tutaj. Nie uciekaj.
Głos stawał się coraz bardziej wyraźniejszy i głośniejszy. Zacisnęłam szczękę i mocniej przymrużyłam oczy na chwilę. Wzięłam płytki wdech i otworzyłam oczy. Usiadłam na trawie i zaczęłam rozglądać się dookoła. Kiedy uznałam, że jestem chociaż w niewielkim stopniu bezpieczna, powoli podniosłam się z ziemi i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę lasu.
Ponad gałęziami drzew widać było pierwsze, jasne promienie słońca. Do głowy przychodziło mi tylko kilka pytań: Co ja, do jasnej cholery, robię w sama w środku lasu? Kto coś do mnie mówi? A może to moja wybujała wyobraźnia?
- Zatrzymaj się. - usłyszałam za sobą.
Brzmiało to jak rozkaz. Nie, moment. To nie brzmiało jak rozkaz. To był rozkaz.
Głos należał do mężczyzny, byłam tego w stu procentach pewna. Dałabym sobie głowę uciąć, że był jeszcze głośniejszy i jeszcze bardziej wyraźny niż wcześniej.
Niewiele myśląc, zatrzymałam się. Podejrzewam, że normalny, zdrowy na umyśle człowiek zacząłby uciekać. I właśnie wtedy otrzeźwiałam. Poderwałam się do biegu. Kilka sekund później pędziłam już leśną ścieżką.
Miałam wrażenie, że las staje się coraz gęstszy i ciemniejszy. To nie wrażenie, Alex, to fakt - mówiła moja podświadomość, ale kazałam jej się zamknąć, bo przez nią coraz bardziej się bałam.
- Powiedziałem, zatrzymaj się.
Znowu ten głos... Nogi coraz bardziej mnie bolały, ale zmuszałam się do biegu i nie zamierzałam zwalniać. Przede mną pojawił się ostry zakręt w prawo. Przyspieszyłam z nadzieją, że za zakrętem będzie koniec ścieżki, albo coś takiego. W sumie to nie wiem na co liczyłam. Na jakiś dom, w którym mogę się schronić? W środku ciemnego, gęstego lasu? Mój zmęczony zmysł wzroku niewiele już rejestrował i wyskakując szybko zza zakrętu, wpadłam na coś.
Drzewo. Twarde drzewo. Pień jakiegoś drzewa. Podniosłam głowę. Klon. Przeklęty klon!
Zaraz... Co? Klon? Liściaste drzewo w środku tak ciemnego lasu? Potrząsnęłam głową i zaraz tego pożałowałam, bo ból w skroniach wzrósł.
- Niegrzeczna dziewczynka. Mówiłem, żebyś się zatrzymała. - usłyszałam tuż nad uchem.
Na szyi poczułam chłodny oddech mężczyzny. Obróciłam się szybko, ale zobaczyłam tylko ciemność. Przerażona, zrobiłam krok do tyłu i wpadłam w parzące pokrzywy.
Usłyszałam śmiech po mojej lewej stronie.
- Trzeba było mnie słuchać. - powiedział drwiąco.
Spojrzałam w tamtą stronę, ale zobaczyłam tylko ciemność. Jeśli w ogóle można widzieć ciemność.
Cała obolała wygramoliłam się z płytkiego rowu i pochyliłam się, otrzepując przy tym spodnie. Kiedy podniosłam się do pionu, moje oczy "wylądowały" na równi z sinymi ustami. Powoli podniosłam wzrok i ujrzałam tańczące iskry ognia w czarnych jak węgiel oczach. Trupią twarz otaczały poszarpane, kasztanowe loki.
- Witaj, Skarbie. - szepnął Harry i uśmiechnął się, odsłaniając kły.

Obudziłam się z krzykiem.
- Ratunkuuuu! - wykrzyczałam, siadając na łóżku.
Chwilę później zrozumiałam, że to był tylko zły sen. A gdy sobie to uświadomiłam, złapałam się za skronie... Głowa bolała mnie niemiłosiernie. No, Alex, trzeba było się tak nie upijać - powiedziała moja wszechwiedząca podświadomość.
- Jaki normalny człowiek słyszy swoją podświadomość? - wymruczałam do siebie.
- Witaj, Skarbie. - usłyszałam zachrypnięty głos Harrego. Wzdrygnęłam się na jego powitanie. - Jak się spało?
Spojrzałam na chłopaka, który leżał wtulony w poduszkę i mamrotał coś pod nosem z zamkniętymi oczami. Rozejrzałam się po pokoju i zdałam sobie sprawę, że nie wiem gdzie jestem. Później spojrzałam na swoje ciało... Nie wiem co było bardziej przerażające: to, że nie wiedziałam gdzie jestem, czy to, że leżałam półnaga w jednym łóżku z chłopakiem...Albo to, że nic nie pamiętałam oprócz tego dziwnego snu?
Z zamyśleń wyrwał mnie głośny huk, po którym w całym domu słychać było przeraźliwe mruczenie kota.
- Jebane koty. - wychrypiał Harry do poduszki.
Za chwilę usłyszeliśmy kolejny trzask, dużo głośniejszy od poprzedniego. Złapałam się za głowę. Już wiesz jak to jest mieć kaca, Alex, zapamiętasz ten dzień do końca życia - szeptała moja podświadomość. Boże, znowu?

________________________________________________________

Coś mi się pomieszało, kliknęłam na 'edytuj' przy prologu i teraz mi się wciął między rozdziały :/
Usunęłam archiwum z paska z boku, więc żeby przeczytać dany rozdział klikacie tutaj: <KLIK>
(Edit: Sytuacja opanowana, wszystko wróciło do normy :D )

Ach, nasza szalona Alex :D
Jak czytałyście to wydawało się Wam, że ten fragment, który był snem, dział się naprawdę? A dopiero potem okazało się, że to był sen?
Takie były zamierzenia... A czy wyszło? Napiszcie w komentarzach!

Mały szantażyk? Proszę o prezent na święta - więcej niż 5 komentarzy?
Ja tak ładnie proszę, nooo :3

Wesołych Świąt! :))

Martuu.

wtorek, 24 grudnia 2013

Zwiastun

Ta dam! Oto nadchodzi zwiastun opowiadania! :))
Jestem z niego bardzo dumna (mimo, że wyszedł troszkę długi).
Mam w planach zrobić jeszcze jeden zwiastun i będzie on zdecydowanie krótszy.

Dziękuję za wszystkie miłe komentarze, za wszystkich stałych czytelników oraz za 1,300 wyświetleń!
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam zdrowia, szczęścia i wszystkiego, czego tylko wasze dusze zapragną.
Cóż mam jeszcze pisać? Nie chcę Was znudzić ;*
Jeszcze raz najlepszego i enjoy :))


Martuu.

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 13


***MARTA***
Zapukałam do wielkich, sosnowych drzwi. Chwilę później drzwi otwarły się zamaszyście i zobaczyłam kobietę w średnim wieku.

- Dz-dzień dobry. - uśmiechnęłam się do niej niepewnie.
- O witaj! - ucieszyła się i szerzej otworzyła drzwi, żebym mogła wejść. - Jesteś Marta, prawda?
- Ym, tak. - pokiwałam głową.
Ściągnęłam buty (ale ustawiłam je pod ścianą, a nie porzuciłam na środku, jak zwykłam robić w domu), a bluzę powiesiłam na wieszaku. Kobieta uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
- Ach, pewnie nie wiesz kim jestem. - puknęła się w czoło. - Jestem Maura. Mama Nialla. - wyciągnęła do mnie rękę.
- M-miło mi panią poznać. Jestem Marta, jak już pani wie. - uśmiechnęłam się.
- Tak, tak wiem. - uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
W tej rodzinie uśmiech to podstawa, pomyślałam.
- Niall! - krzyknęła w stronę schodów.
Odpowiedziała jej cisza, więc kobieta zrobiła śmieszną, zniesmaczoną minę.
- Chodź, Martuś, usiądziesz sobie w salonie.
Martuś? Haha, jakie dziwne zdrobnienie, ale fajne.
- Może się czegoś napijesz? - spytała, kiedy usiadłam na wielkim fotelu w salonie.
- Nie, nie, dziękuję.
Salon nie był dość duży, ale większy od mojego (chociaż tak właściwie to wszystko jest większe od mojego salonu). Beżowe ściany zdawały się być wypłowiałe od starości i od słońca, które wpadało przez wielkie na całą ścianę okno. Podejrzewałam, że przez szklane drzwi można było wyjść do ogrodu. Pod ścianą stał niezbyt nowoczesny telewizor, a naprzeciw znajdowała się wielka, brązowa sofa lekko przetarta w niektórych miejscach od użytkowania. Obok sofy stał wielki fotel, który aktualnie zajmowałam ja i muszę stwierdzić, że był bardzo, bardzo miękki i wygodny. Przed sofą stał mały, ciemnobrązowy stoliczek do kawy. Całe wnętrze było w stonowanych kolorach: beże i brązy z dodatkiem białego i brudnego złota (na ścianie nad telewizorem wisiał wielki obraz w ramie koloru brudnego złota). Cały pokój był taki przytulny i wcale nie zdawał się być nudny dzięki wielkiemu, puszystemu dywanowi w kolorze mocnej czerwieni na samym środku.
Zauważyłam, że wyjątkowo dobrze rozmawia mi się z Maurą, mimo że zbytnio jej nie znałam.
- Cześć, Martuś! - wykrzyknął Niall.
Obróciłam się z myślą, że zobaczę chłopaka...
- Cały Niall... Najpierw słyszysz, potem dopiero widzisz. - zaśmiała się Maura.
Sekundę później uśmiechnięty od ucha do ucha blondyn, stanął w progu.
- Przepraszam, że musiałaś czekać.
- Nic nie szko..
- Zanudziłaś ją? - wszedł mi w słowo chłopak.
- Niall. - syknęłam. - Wcale nie.
Niall pokiwał tylko głową z pobłażliwym uśmieszkiem i powiedział:
- Chodź.
Trochę się zdziwiłam, no bo w końcu mieliśmy oglądać film, a on chce żebym za nim gdzieś poszła, a telewizor jest w salonie.
- Tutaj jest kuchnia. - wskazał na drzwi pomieszczenia naprzeciwko salonu. - Tutaj łazienka, a tam schowek na różne rzeczy.
Weszliśmy po schodach i chłopak zatrzymał się przy jednych z czterech drzwi.
- Zapraszam do mojego świata. - zaśmiał się chłopak, otwierając szeroko drzwi, żebym mogła wejść.

Nieśmiało przekroczyłam próg pokoju. Ściany były białe, a podłoga z jasnego parkietu. Na jednej ze ścian było duże okno przysłonięte firanką i zielonymi zasłonami. W rogu stała szafa, obok biurko i trzy półki. Na jednej z nich stały książki, na drugiej płyty CD a na trzeciej płyty DVD. pod ścianą stało wielkie łóżko przykryte narzutą z flagą Irlandii, a nad łóżkiem wisiała flaga (oczywiście Irlandii). Obok drzwi stała dwuosobowa sofa, a naprzeciw niej, na niskiej komodzie telewizor.
Usiedliśmy na sofie, przed którą stał mały stoliczek zastawiony masą popcornu, ciasteczek, chipsów i różnego rodzaju napojów (zupełnie jakby było zaproszone co najmniej dziesięć osób).
- Co oglądamy? - zapytał chłopak.
- Hmm, może jakaś komedia?
- Super. - klasnął w dłonie i podszedł do półki z płytami.
chwilę jeździł placem po okładkach, aż wreszcie wyciągnął jedną z nich.
- Widziałaś 'Leap Year'?
- Nie. A co to za film?
- Bardzo fajna komedia romantyczna. - chłopak ponownie klasnął w ręce i podszedł do telewizora załączyć film.
Kiedy pojawiły się pierwsze napisy, szybko podszedł do okna, zasłonił zasłony i usiadł obok mnie. Tak niebezpiecznie blisko, że nasze kolana prawie się ze sobą stykały. postanowiłam zignorować bliskość blondyna i skupiłam całą swoją uwagę na filmie.
Po dwudziestu minutach filmu, Niall zmienił pozycję, przyciągając tym samym moją uwagę. Położył rękę na oparciu za moimi plecami i lekko przesunął się w moją stronę, tak że nasze kolana się ze sobą stykały.
Kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, uświadomiłam sobie, że siedzę wtulona w chłopka z podwiniętymi nogami, a on obejmuje mnie ręką.
Zerknęłam na Nialla, a on się uśmiechnął. Spojrzałam na jego usta i nieświadomie przygryzłam wargę. Zaczęłam przybliżać swoje usta do jego ust. Zatrzymując nasze wargi kilka milimetrów od siebie, uświadomiłam sobie, co ja właściwie robię i przerażona, szybko odskoczyłam od chłopaka. Niestety nie zauważyłam wcześniej gitary opartej o bok sofy... Odskakując zahaczyłam ręką o nią i przewróciła się na ziemię z głośnym hukiem, dodatkowo wzmocnionym przez pudło rezonansowe. Wszystko trwało sekundę, a ja stałam jak sparaliżowana. Dopiero po chwili z przerażeniem rzuciłam się do gitary.
Niall wstał z sofy i podniósł gitarę z miną jakby nic się nie stało. Nawet się uśmiechał.
- O matko, tak bardzo przepraszam, Nia...
- Nic się przecież nie stało. Jest w jednym kawałku. - wzruszył ramionami. - A poza tym nie lubię tej gitary. Mam jeszcze jedną i wolę grać na tej drugiej.
Spojrzałam na niego nadal nieprzekonana. Chłopak podał mi rękę, żebym wstała z klęczek i usiadła na sofie.
- Zagram ci coś, chcesz? - zapytał, intensywnie wpatrując się w moje oczy.
- Tak, bardzo. - niepewnie uśmiechnęłam się.
- Dobra, ale zrób coś dla mnie. - spojrzałam na niego pytająco. - Uśmiechnij się.


Wykonałam jego prośbę.
- Napisałem piosenkę. - powiedział ze wzorkiem utkwionym gdzieś daleko. - Dla ciebie. - wyszeptał i spojrzał na mnie.
Lekko zdziwiona, spuściłam głowę, nie wiedząc jak się zachować. Chwilę później usłyszałam pierwsze ciche dźwięki gitary. Ciche pojedyncze dźwięki z sekundy na sekundę stawały się głośniejsze i płynniejsze...
Po kilkunastu sekundach do spokojnej melodii dołączył drżący głos chłopaka.
Śpiewał do granej melodii... Ułożył tak piękną piosenkę. Strasznie się wzruszyłam. Kiedy skończył grać, odłożył gitarę, a ja rzuciłam się w jego ramiona i wtuliłam w niego.
Pragnęłam zostać w jego ramionach. Na zawsze.

_________________________________________________________

I jak? Jakie wrażenia po przeczytaniu? Takiego zakończenia się spodziewałyście? ")
W najbliższych dniach planuję dodać zwiastun.

Jak idą przygotowania do świąt w Waszych domach? U mnie pełną parą! :D

Wesołych Świąt i do następnego ;*

Martuu.

wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 12



Bardzo, bardzo przepraszam, za to, że dwa razy dodałam ten sam rozdział. Coś mi się pomieszało, poplątało i w ogóle.
Monika stwierdziła, że "tak to jest jak się za mało śpi..."


No cóż... Roraty...
Dziękuję za prawie 1,000 wyświetleń! :)
W sobotę mam zamiar dodać zwiastun, a dziś dodaję rozdział (tym razem już chyba dobrze)...
Nie wiem dlaczego, ale rozdział dedykuję Monice ( ;* ), która natchnęła mnie do jego napisania ( i też nie wiem czym mnie natchnęła xD Chyba samą sobą)...


_______________________________________________________

***ALEX***

Gdy rano wyszłam z ciepłego łóżka i poszłam do kuchni, ciszę panującą w pustym domu zakłócało natarczywe pukanie w kuchenne okno. Uchyliłam firankę, żeby zobaczyć kto nie daje mi spokoju z samego rana. Spodziewałam się, że zobaczę długie blond włosy i roześmianą twarz Marty... A tutaj brązowe, Hazzowe loki.
Kiedy wpuściłam go do domu (oczywiście drzwiami, jak normalnego człowieka), popatrzył na mnie z kwaśną miną.
- Chyba nie zamierzasz iść do szkoły.
- Owszem, zamierzam. - skarciłam go wzrokiem.
Nastała chwila milczenia, którą wykorzystałam, żeby zrobić sobie śniadanie.
- Dzisiejszy dzień zapowiada się bardzo słonecznie. - zauważył Harry.
- Tak. Jak wczoraj oglądałam prognozę pogody, to zapowiadali ładną pogodę.
- Może pójdziemy nad jezioro?
- Harry! To jest jakieś pół godziny drogi stąd! - zauważyłam. - A dziś kończymy o 15. Sądzę, że nie ma sensu iść nad jezioro późnym popołudniem.
- No taak... Ale kto powiedział, że pójdziemy do szkoły?
- Hazza przestań. - wywróciłam oczami.
- Ale pomyśl tylko! Jutro może padać deszcz i już nie będzie tak ładne! - stanął naprzeciwko mnie i spojrzał głęboko w moje oczy. - A do szkoły pójdziemy jutro.
Nie myśląc za bardzo na co się decyduję, skinęłam głową i niecałe dwadzieścia minut później szłam za Harrym na przystanek autobusowy.




***MARTA***


Szłam obok Nialla w milczeniu. Chłopak kilkakrotnie otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale każdorazowo je zamykał.
- Co robisz w weekend? - wypalił nagle.
- Eem... Nic nie planowałam. - wzruszyłam ramionami. - A co?
- Może byśmy znowu gdzieś poszli. Razem. Rozumiesz? - chłopak zaczął się plątać i jego policzki lekko się zaróżowiły. To takie urocze.
- Tak, pewnie. - uśmiechnęłam się do niego.





***
Następnego dnia rozmawiałam jeszcze z Niallem o weekendzie. Nie mogliśmy się zgodzić co do miejsca, w którym chcemy się spotkać. On proponował London Eye i jakiś dziwny sushi bar, a ja Starbucksa i spacer po parku.
W końcu wyszło na to, że spotkamy się u niego w domu i obejrzymy film.
- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, na co się piszesz. - zaśmiałam się.
- Jeśli chodzi o film, to ty wybierz, a ja się dostosuję. - wyszczerzył się.
Tego dnia Alex znowu nie przyszła do szkoły.







***ALEX***

Weszłam za Harrym do klubu i od razu uderzył we mnie zapach dymu papierosów i alkoholu zmieszany ze spoconymi ciałami, bawiącymi się na parkiecie. Podeszliśmy do baru, a umięśniony barman spojrzał na mnie przelotnie.
- Co podać? - zapytał znudzony.
Zdziwiłam się, że nie zapytał o dowód czy coś. Widocznie dzięki dwóm tonom tuszu na rzęsach, czarnym cieniu do powiek i dwóch kilogramom czerwonej szminki wyglądałam na pełnoletnią.
- Dwa drinki. - powiedział Harry do barmana. - Te co zawsze.
Mężczyzna skinął tylko głową i odwrócił się, by po chwili zacząć już mieszać różne alkohole.
Niepewna spojrzałam na Harrego, ale ten tylko się uśmiechnął i szybko odwrócił wzrok. Chwilę późnej przed moim nosem pojawiła się szklanka z niebiesko-żółtym płynem, udekorowana listkiem mięty i cytryną.
Zamoczyłam usta w alkoholu, niepewna czego mam się spodziewać. Ku mojemu zdumieniu dziwna mieszanka okazała się smaczna.
Najpierw opróżniłam jedną szklankę, później drugą, trzecią, czwartą, a przy kolejnych straciłam rachubę.
Wstałam z barowego stołka, bo chciałam wyszaleć się na parkiecie, ale szybko usiadłam z powrotem, bo mocno zakręciło mi się w głowie. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Zdecydowałam spróbować wstać jeszcze raz. Tym razem się udało i chwiejnym krokiem ruszyłam na środek parkietu.


Wtopiłam się w spocony tłum ludzkich ciał i dałam się ponieść muzyce...
Później utknęłam w czyichś mocnych, muskularnych ramionach, kręcąc się w takt spokojnej melodii. W tłumie dostrzegłam kręcone loczki Harrego...
Przy kolejnej piosence wirowałam z kimś zupełnie innym. Jakiś koleś w okularach i z blond włosami sklejonymi na czole od potu.
W końcu po kilku piosenkach znalazłam się w objęciach Harrego.
- Myślałem, że już cię nigdy nie odzyskam. - zamruczał mi do ucha.
I wtedy przed oczami pojawiła się ciemność...

___________________________________________________________________

Jeszcze raz przepraszam za to powtórzenie ;x
Hope you like it.

Martuu.


piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 11


***ALEX***

- Alex. - syknął Harry. - Chce ci się zostać na tej głupiej próbie?
- A komu się chce? - zmęczona całym dniem, wywróciłam oczami.
- Może byśmy się tak urwali?
- Nie, Harry nie. - pokręciłam głową.
- Dlaczego?
- Umówiłam się z Martą, że wrócimy razem i...
- Jak raz nie wrócicie razem to nic się nie stanie. - przerwał mi Loczek.
- W s-sumie to m-masz rację. - odpowiedziałam po chwili.


I właśnie tak uciekłam z lekcji po raz pierwszy. Nie sądziłam, że to będzie jak nałóg... Że uciekanie i opuszczanie lekcji będzie mnie tak cholernie pociągało. Ta adrenalina w żyłach, jako że byłam grzeczną dziewczynką rodziców i pupilkiem nauczycieli. Czasami zastanawiałam się co by było gdybym wtedy została na tej cholernej próbie i nie plątała się w przyjaźń z Harrym i jego przyjaciółmi, którzy, bądź, co bądź do najlepszych nie należeli.
Znalazłam się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie i w nieodpowiednim towarzystwie...

I na dodatek nie mogłam nic zrobić, żeby to zmienić...




***NIALL***

Dokładnie za pięć czwarta zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła mi lekko znudzona brunetka.
- Jeśli coś sprzedajesz to sobie lepiej już idź.
Miłe powitanie, pomyślałem.
Dziewczyna wywróciła oczami i zatrzasnęła drzwi. A raczej chciała zatrzasnąć, ale uniemożliwiłem jej to, wkładając nogę między drzwi a futrynę.
Brunetka już otworzyła usta, zapewne żeby mnie zganić, ale ją uprzedziłem:
- Ja do Marty. - powiedziałem na co dziewczyna zrobiła minę z serii 'o Boże!'
- Już ją wołam. - szerzej otworzyła drzwi, żebym mógł wejść.
Stanąłem w malutkim przedpokoju i zacząłem się dyskretnie rozglądać.
Lekko zabrudzone ściany, które niegdyś musiały być śnieżno białe, na podłodze mały, brązowy dywanik przykrywał lekko wytarte, drewniane panele. Na jednej ze ścian wisiało wielkie lustro w drewnianej ramie, a na drugiej wisiał wieszak na kurtki. Pod nim stały dwie pary butów - adidasy i czarne lakierki na małym obcasie.


- Hej, Nialler. - usłyszałem lekko zachrypnięty głos Marty.
Hmm, fajne zdrobnienie mojego imienia, pomyślałem.
- Cześć. - uśmiechnąłem się, gdy ją zobaczyłem.
- Przepraszam, że musiałeś czekać.
- Nic się nie stało. - machnąłem lekceważąco ręką.











Wyszliśmy na zachmurzone podwórko i poszliśmy w stronę centrum miasta. Kilka przecznic dalej znajdowała się moja ulubiona kawiarnia. "Heaven & Paradise" głosił szyld - może dlatego lubię tą kawiarnię? Ze względu na nazwę?
- Fajna nazwa. - powiedziała Marta.
Zaśmiałem się pod nosem i przytaknąłem.
Telepatia?
Marta wybrała stolik pod ścianą z wielkim obrazem przedstawiającym wysypującą się kawę z kubka. Swoją drogą, to dziwny człowiek musiał to namalować...
Dziewczyna rozsiadła się na beżowej sofie, a ja usiadłem naprzeciw niej, na fotelu. Chwilę później podeszła do nas kelnerka.
- Na co państwo mają ochotę?
Marta spojrzała na mnie, a ja skinąłem głową,dając jej do zrozumienia, że ma złożyć zamówienie.
- Poproszę szarlotkę na ciepło z lodami i cappuccino.
Kelnerka zanotowała zamówienie w swoim notesie i spojrzała na mnie.
- A dla pana?
- Również szarlotkę i ... - zawahałem się i spojrzałem jeszcze raz w menu. - I Latte macchiato.
- Wszystko?
Spojrzałem na Martę, a ona pokiwała głową.
- Tak, wszystko. Dziękujemy. - powiedziałem do kelnerki.
Kiedy dziewczyna odeszła, nachyliłem się nad stołem, w stronę Marty.
- Wszystko w porządku? - zapytałem.
Blondynka szybko pokiwała głową. Ale zrobiła coś, co nie mogło ujść uwadze Nialla Wszystkowidzącego Horana. Linia jej szczęki zaczęła tak jakby drżeć, co znaczyło, że dziewczyna mocno zacisnęła szczękę.
- Zapytam inaczej. - stwierdziłem. - Co się stało?
- Nic, jest okej. - powiedziała spokojnie, ale można było wyczuć jak jej głos drży.
- Pozwolę sobie stwierdzić, że kłamiesz. - urwałem na chwilkę. - Ale jeśli nie chcesz mówić...
Dziewczyna splotła dłonie na stole i uparcie się w nie wpatrywała. Jakby było w nich coś ciekawego!
Milczeliśmy, a mnie jako osobie baaaardzo gadatliwej ta cisza zaczęła niemiłosiernie przeszkadzać. Na szczęście wróciła kelnerka z naszymi kawami i ciastem.



Obserwowałem jak blondynka delektuje się kawą.
- Alex. - wychrypiała. Odchrząknęła, po czym kontynuowała. - Nie odzywa się od wczoraj, nie było jej w szkole.
- Może jest chora? - zasugerowałem.
Marta pokręciła głową.
- Zadzwoniłaby, napisała albo cokolwiek innego, ale dałaby znać...



____________________________________________________________

Znowu dodaję rozdział w piątek zamiast w sobotę... No nie ...
Czytajcie i enjoy :)



Photo (Alex & Harry) by behindbars. <3

Kocham Cię, Alex :)
Dziękuję za wszystko, co dla mnie robisz :*




Przypominam o ankiecie z prawej strony, to wiele dla mnie znaczy ! :)
Dziękuję za każdy komentarz i klik w ankietę :D




Możecie w komentarzu napisać swoją nazwę na tt, chętnie was zaobserwuję! :)

Wesołych Mikołajków ;*

Martuu.