piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 20

***MARTA***
Drzwi otworzyły się zamaszyście i stanął w nich ktoś, kogo zupełnie się tam nie spodziewałam.
Co do cholery Louis Tomlinson robi w domu mojego ojca?


Staliśmy naprzeciwko i patrzyliśmy na siebie ze ... zdziwieniem? strachem? rozczarowaniem? Sama nie wiem.
- Eem, cześć. - pierwszy ocknął się Louis i przemówił.
W odpowiedzi skinęłam głową, wiedząc, że nie jestem w stanie nic powiedzieć.Chłopak zrobił krok w tył i szerzej otworzył drzwi.
- Chyba nie muszę ci się przedstawiać. - zauważył z lekkim niesmakiem.
Przytaknęłam.
- Więc... - zaczął, kiedy ściągnęłam buty i powiesiłam kurtkę na wieszaku. - Pewnie chcesz poznać ojca?
Nie, oczywiście, że nie!
Ciekawe po co tutaj przyjechałam, idioto!


- Tak jakby. - jęknęłam i rozkazałam zamknąć się mojej zbyt śmiałej podświadomości.
On przynajmniej stara się coś powiedzieć, nie tak jak ty... - skarciłam się.

Louis zaprowadził mnie do dużego salonu z wielką sofą i ogromnym drewnianym stołem w części jadalnianej.

- Witam cię, Marta. - przede mną stanął dość gruby pan w okularach z kilkudniowym zarostem na twarzy i worami pod oczami.
O matko, nie tak sobie go wyobrażałam...


Oczywiście nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku, więc tylko skinęłam głową i uścisnęłam jego wyciągniętą rękę. Kilka sekund później zapanowałam niezręczna cisza. Nagle do pokoju wpadła wysoka, szczupła kobieta o długich włosach i tylko z kilkoma paznokciami pomalowanymi czerwonym lakierem.
- Jestem Joannah, mama Louisa. - uśmiechnęła się i podała mi rękę, po czym szybko ją cofnęła. - Ups, jeszcze nie wyschły, wybacz. - zaśmiała się pokazując mi pomalowane paznokcie.
Ponownie skinęłam głową i wybełkotałam coś w stylu 'jestem Marta'.

Nawet nie wiem jak, znalazłam się na piętrze w pokoju Louisa...
Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Nigdy wcześniej z nim nie rozmawiałam, czego bardzo żałuję, bo okazał się bardzo fajnym chłopakiem.
Później zobaczyliśmy film, jakaś głupia komedia, która okazała się jeszcze śmieszniejsza dzięki komentarzom Louisa.
Dwie i pół godziny później zadzwonił mój telefon. Mama. Czas wracać.

Kiedy jechałam samochodem, doszłam do wniosku, że nie tak to spotkanie sobie wyobrażałam. Ale, w sumie na co ja liczyłam? Że wpadniemy w objęcia i będziemy się tulić przez dwie godziny?
Jaka ja jestem naiwna.


________________________________________

Z racji tego, że nie zdążyłam napisać wątku z Alex i Harrym, dodam go następnym razem, bo nie chcę już dłużej nic nie dodawać, a dzisiaj tego na pewno już nie napiszę.

Btw, odnajduję się w fabule! :))) Jupi!
Ależ ze mnie krejzol...

Nie, nie czytajcie tej notatki, bo dziś lekko mi odwala....

By the way, dziękuję za 31 czytelników i ponad 4000 wyświetleń (mam nadzieję, że wkrótce pojawi się 5 z przodu)!

Coś czuję w kościach, że:
- zrobię z tego romansidło;
-wyjdzie więcej rozdziałów niż zamierzałam;
- jest wiosna.

Martuu.