piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 14


***ALEX***

Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to była ciemność. Przekręciłam się na prawy bok i poczułam silny skurcz w żołądku, więc zgięłam się w pół, mrucząc przy tym przekleństwa. Ponownie zamknęłam oczy z nadzieją, że zasnę. Kilka razy zmieniałam pozycję, aż w końcu odpłynęłam do upragnionej krainy snów.

Otworzyłam oczy i z przerażeniem stanęłam na równe nogi. Dookoła otaczał mnie las, a ja stałam na środku polany. Gdzieś za moimi plecami trzasnęła gałązka, więc szybko się odwróciłam. Poczułam jak mój oddech i tętno przyspieszają. Uważnie lustrowałam ścianę lasu, ale nigdzie nie mogłam dopatrzeć się nikogo, ani niczego, co mogłoby łamać gałązki swoim ciężarem ciała. Żadnych ludzi, żadnych zwierząt...
Przeszłam kilka kroków i usłyszałam jak ktoś wypowiada moje imię.
- Alex...
Sposób w jaki ten ktoś wypowiedział moje imię przyprawiło mnie o dreszcze. Moje ciało zatrzęsło się i poczułam ból przy oddychaniu z powodu guli w gardle.
Z przerażeniem obracałam się wokół własnej osi, szukając właściciela głosu. W pewnym momencie zaczęłam dławić się powietrzem. Odruchowo złapałam się za gardło, jakby to mi miało pomóc.
- Zdrajco...
Cofnęłam się dwa kroki do tyłu, potknęłam się o wystający korzeń, zachwiałam i upadłam. Zamknęłam oczy, a moje ciało ponownie przeszył dreszcz.
- Chodź tutaj. Nie uciekaj.
Głos stawał się coraz bardziej wyraźniejszy i głośniejszy. Zacisnęłam szczękę i mocniej przymrużyłam oczy na chwilę. Wzięłam płytki wdech i otworzyłam oczy. Usiadłam na trawie i zaczęłam rozglądać się dookoła. Kiedy uznałam, że jestem chociaż w niewielkim stopniu bezpieczna, powoli podniosłam się z ziemi i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę lasu.
Ponad gałęziami drzew widać było pierwsze, jasne promienie słońca. Do głowy przychodziło mi tylko kilka pytań: Co ja, do jasnej cholery, robię w sama w środku lasu? Kto coś do mnie mówi? A może to moja wybujała wyobraźnia?
- Zatrzymaj się. - usłyszałam za sobą.
Brzmiało to jak rozkaz. Nie, moment. To nie brzmiało jak rozkaz. To był rozkaz.
Głos należał do mężczyzny, byłam tego w stu procentach pewna. Dałabym sobie głowę uciąć, że był jeszcze głośniejszy i jeszcze bardziej wyraźny niż wcześniej.
Niewiele myśląc, zatrzymałam się. Podejrzewam, że normalny, zdrowy na umyśle człowiek zacząłby uciekać. I właśnie wtedy otrzeźwiałam. Poderwałam się do biegu. Kilka sekund później pędziłam już leśną ścieżką.
Miałam wrażenie, że las staje się coraz gęstszy i ciemniejszy. To nie wrażenie, Alex, to fakt - mówiła moja podświadomość, ale kazałam jej się zamknąć, bo przez nią coraz bardziej się bałam.
- Powiedziałem, zatrzymaj się.
Znowu ten głos... Nogi coraz bardziej mnie bolały, ale zmuszałam się do biegu i nie zamierzałam zwalniać. Przede mną pojawił się ostry zakręt w prawo. Przyspieszyłam z nadzieją, że za zakrętem będzie koniec ścieżki, albo coś takiego. W sumie to nie wiem na co liczyłam. Na jakiś dom, w którym mogę się schronić? W środku ciemnego, gęstego lasu? Mój zmęczony zmysł wzroku niewiele już rejestrował i wyskakując szybko zza zakrętu, wpadłam na coś.
Drzewo. Twarde drzewo. Pień jakiegoś drzewa. Podniosłam głowę. Klon. Przeklęty klon!
Zaraz... Co? Klon? Liściaste drzewo w środku tak ciemnego lasu? Potrząsnęłam głową i zaraz tego pożałowałam, bo ból w skroniach wzrósł.
- Niegrzeczna dziewczynka. Mówiłem, żebyś się zatrzymała. - usłyszałam tuż nad uchem.
Na szyi poczułam chłodny oddech mężczyzny. Obróciłam się szybko, ale zobaczyłam tylko ciemność. Przerażona, zrobiłam krok do tyłu i wpadłam w parzące pokrzywy.
Usłyszałam śmiech po mojej lewej stronie.
- Trzeba było mnie słuchać. - powiedział drwiąco.
Spojrzałam w tamtą stronę, ale zobaczyłam tylko ciemność. Jeśli w ogóle można widzieć ciemność.
Cała obolała wygramoliłam się z płytkiego rowu i pochyliłam się, otrzepując przy tym spodnie. Kiedy podniosłam się do pionu, moje oczy "wylądowały" na równi z sinymi ustami. Powoli podniosłam wzrok i ujrzałam tańczące iskry ognia w czarnych jak węgiel oczach. Trupią twarz otaczały poszarpane, kasztanowe loki.
- Witaj, Skarbie. - szepnął Harry i uśmiechnął się, odsłaniając kły.

Obudziłam się z krzykiem.
- Ratunkuuuu! - wykrzyczałam, siadając na łóżku.
Chwilę później zrozumiałam, że to był tylko zły sen. A gdy sobie to uświadomiłam, złapałam się za skronie... Głowa bolała mnie niemiłosiernie. No, Alex, trzeba było się tak nie upijać - powiedziała moja wszechwiedząca podświadomość.
- Jaki normalny człowiek słyszy swoją podświadomość? - wymruczałam do siebie.
- Witaj, Skarbie. - usłyszałam zachrypnięty głos Harrego. Wzdrygnęłam się na jego powitanie. - Jak się spało?
Spojrzałam na chłopaka, który leżał wtulony w poduszkę i mamrotał coś pod nosem z zamkniętymi oczami. Rozejrzałam się po pokoju i zdałam sobie sprawę, że nie wiem gdzie jestem. Później spojrzałam na swoje ciało... Nie wiem co było bardziej przerażające: to, że nie wiedziałam gdzie jestem, czy to, że leżałam półnaga w jednym łóżku z chłopakiem...Albo to, że nic nie pamiętałam oprócz tego dziwnego snu?
Z zamyśleń wyrwał mnie głośny huk, po którym w całym domu słychać było przeraźliwe mruczenie kota.
- Jebane koty. - wychrypiał Harry do poduszki.
Za chwilę usłyszeliśmy kolejny trzask, dużo głośniejszy od poprzedniego. Złapałam się za głowę. Już wiesz jak to jest mieć kaca, Alex, zapamiętasz ten dzień do końca życia - szeptała moja podświadomość. Boże, znowu?

________________________________________________________

Coś mi się pomieszało, kliknęłam na 'edytuj' przy prologu i teraz mi się wciął między rozdziały :/
Usunęłam archiwum z paska z boku, więc żeby przeczytać dany rozdział klikacie tutaj: <KLIK>
(Edit: Sytuacja opanowana, wszystko wróciło do normy :D )

Ach, nasza szalona Alex :D
Jak czytałyście to wydawało się Wam, że ten fragment, który był snem, dział się naprawdę? A dopiero potem okazało się, że to był sen?
Takie były zamierzenia... A czy wyszło? Napiszcie w komentarzach!

Mały szantażyk? Proszę o prezent na święta - więcej niż 5 komentarzy?
Ja tak ładnie proszę, nooo :3

Wesołych Świąt! :))

Martuu.

wtorek, 24 grudnia 2013

Zwiastun

Ta dam! Oto nadchodzi zwiastun opowiadania! :))
Jestem z niego bardzo dumna (mimo, że wyszedł troszkę długi).
Mam w planach zrobić jeszcze jeden zwiastun i będzie on zdecydowanie krótszy.

Dziękuję za wszystkie miłe komentarze, za wszystkich stałych czytelników oraz za 1,300 wyświetleń!
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam zdrowia, szczęścia i wszystkiego, czego tylko wasze dusze zapragną.
Cóż mam jeszcze pisać? Nie chcę Was znudzić ;*
Jeszcze raz najlepszego i enjoy :))


Martuu.

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 13


***MARTA***
Zapukałam do wielkich, sosnowych drzwi. Chwilę później drzwi otwarły się zamaszyście i zobaczyłam kobietę w średnim wieku.

- Dz-dzień dobry. - uśmiechnęłam się do niej niepewnie.
- O witaj! - ucieszyła się i szerzej otworzyła drzwi, żebym mogła wejść. - Jesteś Marta, prawda?
- Ym, tak. - pokiwałam głową.
Ściągnęłam buty (ale ustawiłam je pod ścianą, a nie porzuciłam na środku, jak zwykłam robić w domu), a bluzę powiesiłam na wieszaku. Kobieta uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
- Ach, pewnie nie wiesz kim jestem. - puknęła się w czoło. - Jestem Maura. Mama Nialla. - wyciągnęła do mnie rękę.
- M-miło mi panią poznać. Jestem Marta, jak już pani wie. - uśmiechnęłam się.
- Tak, tak wiem. - uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
W tej rodzinie uśmiech to podstawa, pomyślałam.
- Niall! - krzyknęła w stronę schodów.
Odpowiedziała jej cisza, więc kobieta zrobiła śmieszną, zniesmaczoną minę.
- Chodź, Martuś, usiądziesz sobie w salonie.
Martuś? Haha, jakie dziwne zdrobnienie, ale fajne.
- Może się czegoś napijesz? - spytała, kiedy usiadłam na wielkim fotelu w salonie.
- Nie, nie, dziękuję.
Salon nie był dość duży, ale większy od mojego (chociaż tak właściwie to wszystko jest większe od mojego salonu). Beżowe ściany zdawały się być wypłowiałe od starości i od słońca, które wpadało przez wielkie na całą ścianę okno. Podejrzewałam, że przez szklane drzwi można było wyjść do ogrodu. Pod ścianą stał niezbyt nowoczesny telewizor, a naprzeciw znajdowała się wielka, brązowa sofa lekko przetarta w niektórych miejscach od użytkowania. Obok sofy stał wielki fotel, który aktualnie zajmowałam ja i muszę stwierdzić, że był bardzo, bardzo miękki i wygodny. Przed sofą stał mały, ciemnobrązowy stoliczek do kawy. Całe wnętrze było w stonowanych kolorach: beże i brązy z dodatkiem białego i brudnego złota (na ścianie nad telewizorem wisiał wielki obraz w ramie koloru brudnego złota). Cały pokój był taki przytulny i wcale nie zdawał się być nudny dzięki wielkiemu, puszystemu dywanowi w kolorze mocnej czerwieni na samym środku.
Zauważyłam, że wyjątkowo dobrze rozmawia mi się z Maurą, mimo że zbytnio jej nie znałam.
- Cześć, Martuś! - wykrzyknął Niall.
Obróciłam się z myślą, że zobaczę chłopaka...
- Cały Niall... Najpierw słyszysz, potem dopiero widzisz. - zaśmiała się Maura.
Sekundę później uśmiechnięty od ucha do ucha blondyn, stanął w progu.
- Przepraszam, że musiałaś czekać.
- Nic nie szko..
- Zanudziłaś ją? - wszedł mi w słowo chłopak.
- Niall. - syknęłam. - Wcale nie.
Niall pokiwał tylko głową z pobłażliwym uśmieszkiem i powiedział:
- Chodź.
Trochę się zdziwiłam, no bo w końcu mieliśmy oglądać film, a on chce żebym za nim gdzieś poszła, a telewizor jest w salonie.
- Tutaj jest kuchnia. - wskazał na drzwi pomieszczenia naprzeciwko salonu. - Tutaj łazienka, a tam schowek na różne rzeczy.
Weszliśmy po schodach i chłopak zatrzymał się przy jednych z czterech drzwi.
- Zapraszam do mojego świata. - zaśmiał się chłopak, otwierając szeroko drzwi, żebym mogła wejść.

Nieśmiało przekroczyłam próg pokoju. Ściany były białe, a podłoga z jasnego parkietu. Na jednej ze ścian było duże okno przysłonięte firanką i zielonymi zasłonami. W rogu stała szafa, obok biurko i trzy półki. Na jednej z nich stały książki, na drugiej płyty CD a na trzeciej płyty DVD. pod ścianą stało wielkie łóżko przykryte narzutą z flagą Irlandii, a nad łóżkiem wisiała flaga (oczywiście Irlandii). Obok drzwi stała dwuosobowa sofa, a naprzeciw niej, na niskiej komodzie telewizor.
Usiedliśmy na sofie, przed którą stał mały stoliczek zastawiony masą popcornu, ciasteczek, chipsów i różnego rodzaju napojów (zupełnie jakby było zaproszone co najmniej dziesięć osób).
- Co oglądamy? - zapytał chłopak.
- Hmm, może jakaś komedia?
- Super. - klasnął w dłonie i podszedł do półki z płytami.
chwilę jeździł placem po okładkach, aż wreszcie wyciągnął jedną z nich.
- Widziałaś 'Leap Year'?
- Nie. A co to za film?
- Bardzo fajna komedia romantyczna. - chłopak ponownie klasnął w ręce i podszedł do telewizora załączyć film.
Kiedy pojawiły się pierwsze napisy, szybko podszedł do okna, zasłonił zasłony i usiadł obok mnie. Tak niebezpiecznie blisko, że nasze kolana prawie się ze sobą stykały. postanowiłam zignorować bliskość blondyna i skupiłam całą swoją uwagę na filmie.
Po dwudziestu minutach filmu, Niall zmienił pozycję, przyciągając tym samym moją uwagę. Położył rękę na oparciu za moimi plecami i lekko przesunął się w moją stronę, tak że nasze kolana się ze sobą stykały.
Kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, uświadomiłam sobie, że siedzę wtulona w chłopka z podwiniętymi nogami, a on obejmuje mnie ręką.
Zerknęłam na Nialla, a on się uśmiechnął. Spojrzałam na jego usta i nieświadomie przygryzłam wargę. Zaczęłam przybliżać swoje usta do jego ust. Zatrzymując nasze wargi kilka milimetrów od siebie, uświadomiłam sobie, co ja właściwie robię i przerażona, szybko odskoczyłam od chłopaka. Niestety nie zauważyłam wcześniej gitary opartej o bok sofy... Odskakując zahaczyłam ręką o nią i przewróciła się na ziemię z głośnym hukiem, dodatkowo wzmocnionym przez pudło rezonansowe. Wszystko trwało sekundę, a ja stałam jak sparaliżowana. Dopiero po chwili z przerażeniem rzuciłam się do gitary.
Niall wstał z sofy i podniósł gitarę z miną jakby nic się nie stało. Nawet się uśmiechał.
- O matko, tak bardzo przepraszam, Nia...
- Nic się przecież nie stało. Jest w jednym kawałku. - wzruszył ramionami. - A poza tym nie lubię tej gitary. Mam jeszcze jedną i wolę grać na tej drugiej.
Spojrzałam na niego nadal nieprzekonana. Chłopak podał mi rękę, żebym wstała z klęczek i usiadła na sofie.
- Zagram ci coś, chcesz? - zapytał, intensywnie wpatrując się w moje oczy.
- Tak, bardzo. - niepewnie uśmiechnęłam się.
- Dobra, ale zrób coś dla mnie. - spojrzałam na niego pytająco. - Uśmiechnij się.


Wykonałam jego prośbę.
- Napisałem piosenkę. - powiedział ze wzorkiem utkwionym gdzieś daleko. - Dla ciebie. - wyszeptał i spojrzał na mnie.
Lekko zdziwiona, spuściłam głowę, nie wiedząc jak się zachować. Chwilę później usłyszałam pierwsze ciche dźwięki gitary. Ciche pojedyncze dźwięki z sekundy na sekundę stawały się głośniejsze i płynniejsze...
Po kilkunastu sekundach do spokojnej melodii dołączył drżący głos chłopaka.
Śpiewał do granej melodii... Ułożył tak piękną piosenkę. Strasznie się wzruszyłam. Kiedy skończył grać, odłożył gitarę, a ja rzuciłam się w jego ramiona i wtuliłam w niego.
Pragnęłam zostać w jego ramionach. Na zawsze.

_________________________________________________________

I jak? Jakie wrażenia po przeczytaniu? Takiego zakończenia się spodziewałyście? ")
W najbliższych dniach planuję dodać zwiastun.

Jak idą przygotowania do świąt w Waszych domach? U mnie pełną parą! :D

Wesołych Świąt i do następnego ;*

Martuu.

wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 12



Bardzo, bardzo przepraszam, za to, że dwa razy dodałam ten sam rozdział. Coś mi się pomieszało, poplątało i w ogóle.
Monika stwierdziła, że "tak to jest jak się za mało śpi..."


No cóż... Roraty...
Dziękuję za prawie 1,000 wyświetleń! :)
W sobotę mam zamiar dodać zwiastun, a dziś dodaję rozdział (tym razem już chyba dobrze)...
Nie wiem dlaczego, ale rozdział dedykuję Monice ( ;* ), która natchnęła mnie do jego napisania ( i też nie wiem czym mnie natchnęła xD Chyba samą sobą)...


_______________________________________________________

***ALEX***

Gdy rano wyszłam z ciepłego łóżka i poszłam do kuchni, ciszę panującą w pustym domu zakłócało natarczywe pukanie w kuchenne okno. Uchyliłam firankę, żeby zobaczyć kto nie daje mi spokoju z samego rana. Spodziewałam się, że zobaczę długie blond włosy i roześmianą twarz Marty... A tutaj brązowe, Hazzowe loki.
Kiedy wpuściłam go do domu (oczywiście drzwiami, jak normalnego człowieka), popatrzył na mnie z kwaśną miną.
- Chyba nie zamierzasz iść do szkoły.
- Owszem, zamierzam. - skarciłam go wzrokiem.
Nastała chwila milczenia, którą wykorzystałam, żeby zrobić sobie śniadanie.
- Dzisiejszy dzień zapowiada się bardzo słonecznie. - zauważył Harry.
- Tak. Jak wczoraj oglądałam prognozę pogody, to zapowiadali ładną pogodę.
- Może pójdziemy nad jezioro?
- Harry! To jest jakieś pół godziny drogi stąd! - zauważyłam. - A dziś kończymy o 15. Sądzę, że nie ma sensu iść nad jezioro późnym popołudniem.
- No taak... Ale kto powiedział, że pójdziemy do szkoły?
- Hazza przestań. - wywróciłam oczami.
- Ale pomyśl tylko! Jutro może padać deszcz i już nie będzie tak ładne! - stanął naprzeciwko mnie i spojrzał głęboko w moje oczy. - A do szkoły pójdziemy jutro.
Nie myśląc za bardzo na co się decyduję, skinęłam głową i niecałe dwadzieścia minut później szłam za Harrym na przystanek autobusowy.




***MARTA***


Szłam obok Nialla w milczeniu. Chłopak kilkakrotnie otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale każdorazowo je zamykał.
- Co robisz w weekend? - wypalił nagle.
- Eem... Nic nie planowałam. - wzruszyłam ramionami. - A co?
- Może byśmy znowu gdzieś poszli. Razem. Rozumiesz? - chłopak zaczął się plątać i jego policzki lekko się zaróżowiły. To takie urocze.
- Tak, pewnie. - uśmiechnęłam się do niego.





***
Następnego dnia rozmawiałam jeszcze z Niallem o weekendzie. Nie mogliśmy się zgodzić co do miejsca, w którym chcemy się spotkać. On proponował London Eye i jakiś dziwny sushi bar, a ja Starbucksa i spacer po parku.
W końcu wyszło na to, że spotkamy się u niego w domu i obejrzymy film.
- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, na co się piszesz. - zaśmiałam się.
- Jeśli chodzi o film, to ty wybierz, a ja się dostosuję. - wyszczerzył się.
Tego dnia Alex znowu nie przyszła do szkoły.







***ALEX***

Weszłam za Harrym do klubu i od razu uderzył we mnie zapach dymu papierosów i alkoholu zmieszany ze spoconymi ciałami, bawiącymi się na parkiecie. Podeszliśmy do baru, a umięśniony barman spojrzał na mnie przelotnie.
- Co podać? - zapytał znudzony.
Zdziwiłam się, że nie zapytał o dowód czy coś. Widocznie dzięki dwóm tonom tuszu na rzęsach, czarnym cieniu do powiek i dwóch kilogramom czerwonej szminki wyglądałam na pełnoletnią.
- Dwa drinki. - powiedział Harry do barmana. - Te co zawsze.
Mężczyzna skinął tylko głową i odwrócił się, by po chwili zacząć już mieszać różne alkohole.
Niepewna spojrzałam na Harrego, ale ten tylko się uśmiechnął i szybko odwrócił wzrok. Chwilę późnej przed moim nosem pojawiła się szklanka z niebiesko-żółtym płynem, udekorowana listkiem mięty i cytryną.
Zamoczyłam usta w alkoholu, niepewna czego mam się spodziewać. Ku mojemu zdumieniu dziwna mieszanka okazała się smaczna.
Najpierw opróżniłam jedną szklankę, później drugą, trzecią, czwartą, a przy kolejnych straciłam rachubę.
Wstałam z barowego stołka, bo chciałam wyszaleć się na parkiecie, ale szybko usiadłam z powrotem, bo mocno zakręciło mi się w głowie. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Zdecydowałam spróbować wstać jeszcze raz. Tym razem się udało i chwiejnym krokiem ruszyłam na środek parkietu.


Wtopiłam się w spocony tłum ludzkich ciał i dałam się ponieść muzyce...
Później utknęłam w czyichś mocnych, muskularnych ramionach, kręcąc się w takt spokojnej melodii. W tłumie dostrzegłam kręcone loczki Harrego...
Przy kolejnej piosence wirowałam z kimś zupełnie innym. Jakiś koleś w okularach i z blond włosami sklejonymi na czole od potu.
W końcu po kilku piosenkach znalazłam się w objęciach Harrego.
- Myślałem, że już cię nigdy nie odzyskam. - zamruczał mi do ucha.
I wtedy przed oczami pojawiła się ciemność...

___________________________________________________________________

Jeszcze raz przepraszam za to powtórzenie ;x
Hope you like it.

Martuu.


piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 11


***ALEX***

- Alex. - syknął Harry. - Chce ci się zostać na tej głupiej próbie?
- A komu się chce? - zmęczona całym dniem, wywróciłam oczami.
- Może byśmy się tak urwali?
- Nie, Harry nie. - pokręciłam głową.
- Dlaczego?
- Umówiłam się z Martą, że wrócimy razem i...
- Jak raz nie wrócicie razem to nic się nie stanie. - przerwał mi Loczek.
- W s-sumie to m-masz rację. - odpowiedziałam po chwili.


I właśnie tak uciekłam z lekcji po raz pierwszy. Nie sądziłam, że to będzie jak nałóg... Że uciekanie i opuszczanie lekcji będzie mnie tak cholernie pociągało. Ta adrenalina w żyłach, jako że byłam grzeczną dziewczynką rodziców i pupilkiem nauczycieli. Czasami zastanawiałam się co by było gdybym wtedy została na tej cholernej próbie i nie plątała się w przyjaźń z Harrym i jego przyjaciółmi, którzy, bądź, co bądź do najlepszych nie należeli.
Znalazłam się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie i w nieodpowiednim towarzystwie...

I na dodatek nie mogłam nic zrobić, żeby to zmienić...




***NIALL***

Dokładnie za pięć czwarta zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła mi lekko znudzona brunetka.
- Jeśli coś sprzedajesz to sobie lepiej już idź.
Miłe powitanie, pomyślałem.
Dziewczyna wywróciła oczami i zatrzasnęła drzwi. A raczej chciała zatrzasnąć, ale uniemożliwiłem jej to, wkładając nogę między drzwi a futrynę.
Brunetka już otworzyła usta, zapewne żeby mnie zganić, ale ją uprzedziłem:
- Ja do Marty. - powiedziałem na co dziewczyna zrobiła minę z serii 'o Boże!'
- Już ją wołam. - szerzej otworzyła drzwi, żebym mógł wejść.
Stanąłem w malutkim przedpokoju i zacząłem się dyskretnie rozglądać.
Lekko zabrudzone ściany, które niegdyś musiały być śnieżno białe, na podłodze mały, brązowy dywanik przykrywał lekko wytarte, drewniane panele. Na jednej ze ścian wisiało wielkie lustro w drewnianej ramie, a na drugiej wisiał wieszak na kurtki. Pod nim stały dwie pary butów - adidasy i czarne lakierki na małym obcasie.


- Hej, Nialler. - usłyszałem lekko zachrypnięty głos Marty.
Hmm, fajne zdrobnienie mojego imienia, pomyślałem.
- Cześć. - uśmiechnąłem się, gdy ją zobaczyłem.
- Przepraszam, że musiałeś czekać.
- Nic się nie stało. - machnąłem lekceważąco ręką.











Wyszliśmy na zachmurzone podwórko i poszliśmy w stronę centrum miasta. Kilka przecznic dalej znajdowała się moja ulubiona kawiarnia. "Heaven & Paradise" głosił szyld - może dlatego lubię tą kawiarnię? Ze względu na nazwę?
- Fajna nazwa. - powiedziała Marta.
Zaśmiałem się pod nosem i przytaknąłem.
Telepatia?
Marta wybrała stolik pod ścianą z wielkim obrazem przedstawiającym wysypującą się kawę z kubka. Swoją drogą, to dziwny człowiek musiał to namalować...
Dziewczyna rozsiadła się na beżowej sofie, a ja usiadłem naprzeciw niej, na fotelu. Chwilę później podeszła do nas kelnerka.
- Na co państwo mają ochotę?
Marta spojrzała na mnie, a ja skinąłem głową,dając jej do zrozumienia, że ma złożyć zamówienie.
- Poproszę szarlotkę na ciepło z lodami i cappuccino.
Kelnerka zanotowała zamówienie w swoim notesie i spojrzała na mnie.
- A dla pana?
- Również szarlotkę i ... - zawahałem się i spojrzałem jeszcze raz w menu. - I Latte macchiato.
- Wszystko?
Spojrzałem na Martę, a ona pokiwała głową.
- Tak, wszystko. Dziękujemy. - powiedziałem do kelnerki.
Kiedy dziewczyna odeszła, nachyliłem się nad stołem, w stronę Marty.
- Wszystko w porządku? - zapytałem.
Blondynka szybko pokiwała głową. Ale zrobiła coś, co nie mogło ujść uwadze Nialla Wszystkowidzącego Horana. Linia jej szczęki zaczęła tak jakby drżeć, co znaczyło, że dziewczyna mocno zacisnęła szczękę.
- Zapytam inaczej. - stwierdziłem. - Co się stało?
- Nic, jest okej. - powiedziała spokojnie, ale można było wyczuć jak jej głos drży.
- Pozwolę sobie stwierdzić, że kłamiesz. - urwałem na chwilkę. - Ale jeśli nie chcesz mówić...
Dziewczyna splotła dłonie na stole i uparcie się w nie wpatrywała. Jakby było w nich coś ciekawego!
Milczeliśmy, a mnie jako osobie baaaardzo gadatliwej ta cisza zaczęła niemiłosiernie przeszkadzać. Na szczęście wróciła kelnerka z naszymi kawami i ciastem.



Obserwowałem jak blondynka delektuje się kawą.
- Alex. - wychrypiała. Odchrząknęła, po czym kontynuowała. - Nie odzywa się od wczoraj, nie było jej w szkole.
- Może jest chora? - zasugerowałem.
Marta pokręciła głową.
- Zadzwoniłaby, napisała albo cokolwiek innego, ale dałaby znać...



____________________________________________________________

Znowu dodaję rozdział w piątek zamiast w sobotę... No nie ...
Czytajcie i enjoy :)



Photo (Alex & Harry) by behindbars. <3

Kocham Cię, Alex :)
Dziękuję za wszystko, co dla mnie robisz :*




Przypominam o ankiecie z prawej strony, to wiele dla mnie znaczy ! :)
Dziękuję za każdy komentarz i klik w ankietę :D




Możecie w komentarzu napisać swoją nazwę na tt, chętnie was zaobserwuję! :)

Wesołych Mikołajków ;*

Martuu.

piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 10


***MARTA***

Na francuskim znów nie było połowy klasy. Wszystko przez te przygotowywania do akademii na zakończenie roku. Co prawda dopiero początek kwietnia, ale w tym roku ma się odbyć bardzo uroczyste zakończenie i już rozpoczęły się próby. Siedząc w ławce, uświadomiłam sobie, że nie ma ani Alex, ani Nialla, ani Harrego. W sumie ten ostatni do szczęścia mi nie był potrzebny. Chyba jednak go nie lubię, pomyślałam.





***
Gdy zadzwonił dzwonek odetchnęłam z ulgą. A że była to ostatnia lekcja z uśmiechem usiadłam na ławce przed szkołą, czekając na Alex.
- Cześć. - usłyszałam tuż nad moim lewym uchem.
Zerknęłam w tamtą stronę i zobaczyłam rozczochranego Louisa.



- Eem, hej.
- Czekasz na kogoś? - zapytał.
- Tak, na Alex. Miała próbę na akademię zakończenia roku, a już skończyłam lek...
- Ona nie była dziś na próbie. - przerwał mi chłopak, świdrując mnie swoim spojrzeniem.
- Co? - zdziwiłam się.
- Harrego z resztą też nie było. - wzruszył ramionami. - Dobra, ja lecę, bo jeszcze mam dwie lekcje. Do zobaczenia! - i zniknął. Znaczy poszedł. Odszedł.
Westchnęłam. Postanowiłam, że pójdę do domu, przecież nie będę siedzieć pod szkołą i czekać na kogoś, kto dawno urwał się z lekcji.

- Marta, zaczekaj! - usłyszałam, gdy przechodziłam przez bramę szkoły.
Stanęłam i obróciłam się za siebie, ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam biegnącego w moją stronę Nialla.
- Uf, ale się zmęczyłem. - wysapał, gdy stanął obok mnie.

- Trzeba było nie biec. - zaśmiałam się.
- Ale chciałem cię dogonić.
- Ale nie musiałeś biec. Poczekałabym.
- Aż tak bardzo nie spieszy ci się do domu? - zdziwił się.
- Jakoś nie za bardzo. - przyznałam.
- A gdzie Alex? - zdziwił się.
- Hmm, w sumie to ... to nie wiem.
Chłopak posłał mi spojrzenie typu "a nie mówiłem?" ale postanowiłam je zignorować.
- Gdzie mieszkasz? - zapytał dziesięć sekund później.
- Na przeciw parku.
- Serio? - uniósł brwi. - Tutaj jest co najmniej dwanaście parków. - zauważył zirytowany.
Zaśmiałam się na widok jego zmarszczonego czoła.
- St. George Park, mówi ci to coś?
- Chyba tak. Biorąc pod uwagę, że też mieszkam naprzeciw tego parku... - zaśmiał się.
Dziwne, że nawet gdy się śmieje, da się słyszeć jego irlandzki akcent.

Jak się okazało, Niall mieszkał po przeciwnej stronie parku. Najkrótszą drogą do jego domu było przejście przez środek parku. Gdy zapytał mnie gdzie mieszkam, wskazałam swój mały, biały domek z niewielkim ogródkiem.
- Ładny. - stwierdził.
- Jasne. - wywróciłam oczami. - Nie lubię go.
- Dlaczego? - zdziwił się chłopak.
- W środku są trzy pokoje i jedna łazienka. A jak wiesz, mieszkam z mamą i siostrą. Uwierz, że dla trzech kobiet to za mało. - Niall zaśmiał się na moje słowa. - A ogródek mógłby być większy. Z altanką i huśtawką ogrodową... Marzenia. - stwierdziłam.
- Marzenia się spełniają. - zauważył Niall.
- Nie takie, Niall, nie takie. - pokręciłam głową.
Chłopak spojrzał na mnie spod ściśniętych brwi.
- Straszna z ciebie pesymistka.
- Jestem realistką.
- Pesymistką. - wykłócał się.
- Realistką.
- A ja optymistą. - wyskoczył nagle.
- To dobrze. - uśmiechnęłam się. - Optymistom lepiej w życiu.
Chłopak już otworzył usta, żeby to skomentować, ale sobie darował widząc moją minę.


***NIALL***
Usiedliśmy na ławce pod wielkim drzewem.
- Nie jesteś stąd. - stwierdziła nagle.
- Nie, nie jestem.
Przypatrywałem się delikatnym rysom jej twarzy. Jej różowe policzki kontrastowały z alabastrową, nieopaloną przez zimę, cerą. Usta od czasu do czasu zmieniały swoje ułożenie - raz delikatnie się uśmiechała, raz wciągała powietrze przez usta, a raz szeptała coś. Jej długie rzęsy spoczywające teraz na policzkach... Zmarszczyłem brwi. Ile ona ma tuszu! Strasznie mocny makijaż. Za mocny. Powinna delikatniej się malować. Muszę jej to kiedyś powiedzieć.


- Jesteś albo ze Szkocji, albo z Irlandii. - powiedziała i otworzyła oczy, wpatrując się w falujące na wietrze liście klonu.
- Owszem, jedno z dwóch. Zgadnij.
Dziewczyna ponownie zamknęła oczy. Teraz poddałem analizie jej włosy; gdzieniegdzie były proste, a gdzieniegdzie lekko się falowały. Niektóre pasma włosów były na końcach lekko poskręcane. Ciężko było określić ich kolor, bo są mieniące się w słońcu.
- Irlandia.
- Dlaczego tak sądzisz? - zapytałem, zaciekawiony jej tokiem rozumowania.
- Masz takie ładne oczy.
W głębi duszy wybuchnąłem śmiechem.
- Pewnie zastanawiasz się, co to ma wspólnego z Irlandią? - trafiła w sedno.
- Owszem.
- Mój tata miał ładne oczy.
Zmarszczyłem brwi, dalej nic nie rozumiejąc.
- To znaczy?
- Był Irlandczykiem.
- Aha. - uśmiechnąłem się.
- Tak. - otwarła oczy. - Pora na mnie. Do zobaczenia jutro! - pożegnała się i poszła do domu.
Obserwowałem jak znika za gęstym żywopłotem.
Dlaczego tak nagle poszła? Złe wspomnienia z ojcem?



***


Wieczorem usiadłem na łóżku z gitarą w ręku i zacząłem grać pierwszą, lepszą melodię.
Chwilę próbowałem zagrać jakąś melodię, a gdy uznałem, że jest dobra, szybko napisałem chwyty.
Myślami powróciłem do Marty - jej naturalnego piękna, które ukrywa pod warstwą makijażu i jej opisie domu. Kiedy opowiadała jak mieszka (w kilku zdaniach, ale zawsze to coś) ani jednym słowem nie wspomniała o ojcu. Zastanawiające jest też to, że zabolało ją to, że jestem Irlandczykiem i mam oczy jak jej ojciec. Każde wspomnienie ją boli. Przypuszczam, że nie żyje. Miał jakiś wypadek. Albo choroba.
Tej nocy nie dane mi było zasnąć, bo moją głowę wypełniały myśli o Marcie i jej rodzinie.



___________________________________________

Znowu szybciej dodałam rozdział! Specjalnie dla Was, Skarby moje! :)

Powiedziałam, że akcja się będzie rozkręcać, ale coś ten rozdział jeszcze za spokojny jest ;p
Następne będą o wiele ciekawsze i bardziej pomieszane! :)

Bardzo Was proszę o kolejne komentarze. Nie chcę wprowadzać zasady "10 komentarzy = następna część" albo coś takiego. Dlatego proszę Was o pozostawienie po sobie śladu. Napiszcie chociaż "czytam".

I przypominam o ankiecie w prawym, górnym rogu (pod nagłówkiem).

Martuu.

piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 9


***MARTA***

Wpadłam do klasy kilka minut po dzwonku.
- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie. - powiedziałam do pana Andrewsa.
- Siadaj, Marta. - skrzywił się.
Zatrzymałam się w pół kroku, gdy zobaczyłam, że moje miejsce obok Alex jest zajęte. I to przez kogo! Przez Harrego oczywiście!
Gdy nasze spojrzenia się spotkały, spojrzał na mnie, uśmiechając się przy tym kpiąco.





- Możesz nie stać na środku klasy? Usiądź na pierwszym, lepszym, wolnym miejscu. Obok Horana jest wolne.
Niall zawsze siedzi sam, bo Andrews uznał, że za dużo gada na lekcjach.
- Cześć. - szepnął i uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje krzywe zęby.
- Hej. - odwzajemniłam uśmiech.
Otworzyłam zeszyt i zapisałam temat lekcji. Uznałam, że skoro nie mogę rozmawiać z Alex (słuchania nauczyciela w ogóle nie brałam po uwagę), to pobazgram trochę na ostatniej stronie zeszytu. Na tej stronie było już namalowane chyba dosłownie wszystko - zaczynając od pomidorów, przez muchy, serduszka, kwiatuszki, koślawe gitary i mikrofony po kotki i pieski w kapeluszach.
- Artystyczna z ciebie dusza. - szepnął blondyn do mojego ucha, patrząc przez moje ramie na mini-dzieła sztuki.
- Ze mnie? - zdziwiłam się. - Chyba mówi się, że ktoś ma duszę artysty?
- Możliwe... Dla mnie to bez różnicy. - uśmiechnął się jeszcze bardziej.


- Aha. - zaśmiałam się.

Po chwili milczenia Niall znowu się odezwał:
- Twoja przyjaciółeczka cię wystawiła, co?
- Nie twoja sprawa. - warknęłam.
Chłopak zrobił lekko przestraszoną minę i powrócił do kreślenia kółek w rogu zeszytu.
Zrobiło mi się głupio, no bo w końcu on tylko się zapytał, ale z drugiej strony trochę mnie zirytował.
Na luźnej karteczce, którą znalazłam w zeszycie, napisałam jedno słowo

PRZEPRASZAM

I podsunęłam ją chłopakowi pod nos.
Niall spojrzał w moje oczy. I ... O BOŻE! Jakie on ma piękne oczy!
Nie potrafiłam odwrócić wzroku.
- Na ciebie nie da się złościć, ani obrażać. - szepnął.
Przeniosłam wzrok na jego idealnie wykrojone usta i zupełnie nie pasujące do nich krzywe zęby.
Ale w pewnym sensie to było urocze. A jeśli dodać do tego jego dziwny akcent...
- Horan! Campbell! Na randkę umówcie się po lekcjach. - zagrzmiał złowrogo pan Andrews.
Obydwoje speszeni, spuściliśmy głowy, a nasze policzka zalały się rumieńcem.
Dobra... Jego policzka się zaróżowiły, a ja spaliłam buraka. Poczułam niemiłe uczucie palenia na twarzy. Ukryłam twarz w rękach na chwilę i przymknęłam oczy.






***NIALL***

- Jakie są cechy budowli barokowych? - zapytał nauczyciel. - Może Marta odpowie.
Spojrzałem na dziewczynę, która nadal chowała zarumienione policzki w rękach. Lekko szturchnąłem jej nogę kolanem. Marta spojrzała na mnie zdezorientowana, a ja wymownie spojrzałem na nauczyciela.
Pan Andrews siedział za biurkiem i bawił się długopisem, zabijając Martę wzrokiem.
- Dostajesz jeden i punkty minusowe za nieuważanie na lekcji. - powiedział i otworzył dziennik.
Blondynka zawiesiła głowę i westchnęła. Zrobiło mi się jej żal i targały mną wyrzuty sumienia. To była tylko i wyłącznie moja wina. Przeze mnie nie uważała na lekcji.
Postanowiłem, że muszę ją przeprosić. Tak, muszę.
Kiedy zadzwonił dzwonek, Marta szybko spakowała swoje rzeczy do torby i wybiegła na korytarz.
Cholera, pomyślałem, muszę ją znaleźć na tej przewie.
Wyszedłem z klasy i udałem się w kierunku szafki. Wziąłem potrzebne książki i poszedłem na francuski.
Pod klasą obok Alex, stała Marta. Chwilę wahałem się czy podejść czy nie... No bo ta jej przyjaciółeczka, Alex, trochę działała mi na nerwy.



Wiecznie za nią łaziła, ciągle gadała (przeszło mi przez myśl, że ja też gadam o dużo za dużo... ) i wystawiła ją już kilka razy. Przysiadłem na parapecie i zacząłem je obserwować. Niemal wierciłem dziurę w plecach Marty... I wtedy nieoczekiwanie podszedł do nich Harry. Muszę przyznać, że nie przepadam za nim. Jesteś jakiś taki... inny.
Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem, że Harry "porwał" Alex i Marta została sama pod ścianą.
Wreszcie zdobyłem się na odwagę i podszedłem do dziewczyny.



- Ekhem. - odchrząknąłem, żeby zwrócić na siebie jej uwagę. - Chciałem cię przeprosić za to na historii. - powiedziałem, gdy dziewczyna na mnie spojrzała.
- Ach, nic się nie stało. - pokręciła głową ze słabym uśmiechem. - Andrews tylko szuka okazji żeby się mścić. Nie lubi mnie i tyle. - wzruszyła ramionami.
Pokiwałem głową i po raz kolejny zawahałem się czy zaproponować Marcie spotkanie.
Horan! Ogarnij się, skarciłem się w myślach.
- M-m-może dałabyś się zaprosić na jakąś małą kawę? - Serio, Horan? Kawa?



- Tak, z chęcią. - dziewczyna uśmiechnęła się.
- Jutro? O 16?
- Może być. - uśmiechnęła się i odgarnęła niesforny kosmyk blond włosów za ucho.
Chwilę patrzyłem na nią i zdałem sobie sprawę z tego, jak Marta musi się niezręcznie teraz czuć.
- Przepraszam, że się tak gapię. - wyszeptałem i odwróciłem się na pięcie, szybko odchodząc.



____________________________________________

Uwaga!
Od tego rozdziału będą pojawiać się różne punkty widzenia. Raz będzie Marta, albo Niall, albo Alex itd...

Z radością informuję, że od następnego rozdziału będzie rozkręcać się akcja, będzie bardziej tajemniczo i wszystko zacznie się komplikować.
No, ale dość. Ja stalker xD

Nowy rozdział już dziś (wiecie, mogliście czekać do jutra xD ), ponieważ kilka osób skomentowało już moje posty i 5 osób zaznaczyło w ankiecie, że czytają!

Wszystkim z całego serduszka dziękuję ;*
i do następnego ;*

Martuu.

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 8


Dryyyyń!
Szybko wyszłam z klasy i od razu poszłam włożyć książki do szafki. Otworzyłam ją... a tam czekała na mnie niespodzianka. Kolejna kartka z groźbą?

'Ostrzegam. Wiem o tobie wszystko.'

Kolana się pode mną ugięły i zachłysnęłam się powietrzem.
Ciekawe kto robi sobie takie głupie żarty, pomyślałam.
Zgniotłam kartkę w ręce i wyrzuciłam ją do pierwszego napotkanego kosza.


***



Do domu wpadłam z prędkością światła. Buty ściągnęłam (a właściwie zgubiłam gdzieś na środku przedpokoju), plecaka pozbyłam się na progu mojego pokoju i wleciałam do kuchni.
- Cześć skarbie. Widzę, że jesteś baaardzo głodna. - zaśmiała się mama.
W odpowiedzi pokiwałam tylko głową. Chwilę później do kuchni weszła Monika.
- Cześć wam. - uśmiechnęła się.
Po obiedzie poszłam do swojego pokoju. Przechodząc przez próg zwinnie przeskoczyłam plecak i załączyłam komputer. Miałam nieprzeczytaną wiadomość od Harrego.

'Kiedy mogę się spotkać z twoją siostrą?'

Kiedy przeczytałam to drugi raz, zdałam sobie sprawę, że gdybym się uparła to w tym pytaniu jest drugie dno.
Oczywiście chodziło tylko i wyłącznie o matematykę.
Tu nie chodzi tylko o matmę. - szeptał cichy głosik w mojej głowie.
Boże, zamknij się! - skarciłam sama siebie.
Po chwili stwierdziłam, że popadam w obłęd - przecież ja mówię sama do siebie!
Już miałam zamiar odpisać, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Maaarta! Otwórz! - wykrzyknęła Monika.
No jasne. Jak mam pokój najbliżej drzwi to muszę się bawić w odźwiernego, pomyślałam.
Już miałam przejść przez drzwi, kiedy z głośnym hukiem przewróciłam się w progu. Zahaczyłam nogą o plecak, który porzuciłam wcześniej w drzwiach. Usłyszałam głośny śmiech dwóch osób, więc podniosłam głowę i zobaczyłam płaczącą ze śmiechu Monikę i prawe leżącego na ziemi Harrego.
Spojrzałam na nich groźnie i wstałam. Postanowiłam, że pójdę do kuchni po coś do picia. Nalałam soku do szklanki i wróciłam do pokoju. Oczywiście, jak na ofiarę losu przystało, ponownie potknęłam się w progu o nieszczęsny plecak. Tym razem usłyszałam tylko stłumiony chichot Harrego.





- Jesteś straszną niezdarą. - wyszeptał mi prosto do ucha, kiedy za jego pomocą wróciłam do pionu.
- Miło mi to słyszeć. - rzuciłam mu mordercze spojrzenie.
- Jesteś taka słodka. Zaczynam rozumieć Liama. - powiedział bardziej do siebie niż do mnie i poszedł.

Tak po prostu poszedł! Bez żadnych wyjaśnień, wytłumaczeń czy rozwinięcia tematu! Spokojnie poszedł do pokoju Moniki i się uczył, a ja odchodziłam od zmysłów, głowiąc się nad znaczeniem (czy raczej sensem) jego wypowiedzi.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam analizować.
Liam? Ten chłopak, który chodzi ze mną do klasy? Nie znam go za dobrze. Wiem tyle, że chyba nie jest zbytnio lubiany ani też popularny.
Tak długo musiałam być pogrążona w rozmyślaniach, że nie zauważyłam kiedy Harry wyszedł. Usłyszałam śmiech Alex.
- Nie myśl tyle, bo ci się mózg przegrzeje. - wyszczerzyła się.
- Jeśli nie mam mózgu to nie ma mi się co przegrzać. - zauważyłam.
- Pogrążasz się.

Dziewczyna spojrzała na stojącą w rogu pokoju gitarę.
- Bierz. - machnęłam ręką widząc podniecenie w jej oczach.
Alex klasnęła w dłonie z zachwytu i sekundę później siedziała obok mnie z instrumentem.
- Naucz mnie czegoś grać. - rzuciła to samo hasło co zawsze.
- Wiesz dobrze, że sama nie gram perfekcyjnie. Mam za sobą rok nauki! I to w dodatku jako samouk! - wywróciłam oczami. - Weź się zlituj.
Alex jak zawsze ciężko westchnęła i (jak zawsze) zaczęła szarpać struny od dołu do góry, potem od góry do dołu i tak w kółko póki jej się nie znudziło...






- Ja też chcę gitarę. - powiedziała po chwili.
- Poproś tatę. Na pewno ci kupi. - powiedziałam mrużąc oczy.
Widząc moją minę, szybko spuściła głowę, wpatrując się w ręce.

__________________________________________________________

Bardzo Was proszę o pozostawienie komentarza.
Następny rozdział będzie o wiele, wiele dłuższy ;)
I pojawi się więcej gifów i zdjęć :)

Do następnego ;*

Martuu.

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 7

- Alex! - wykrzyknęłam, gdy zobaczyłam przyjaciółkę na korytarzu.
Dziewczyna obróciła się i obdarzyła mnie szerokim uśmiechem.
- Hej, Martusiu! - przytuliła mnie na powitanie.
- Ile razy mam ci powtarzać, że masz nie zdrabniać mojego imienia? - powiedziałam z rezygnacją i westchnęłam.
Dziewczyna pokazała mi język i ruszyła w stronę sali z francuskiego.
Pani Alice - nauczycielka francuskiego - nie była miła i jak na mój gust nosiła zbyt krótkie spódniczki. W sumie to jakby ktoś z zewnątrz wszedł do klasy, pomyślałby, że to uczennica a nie nauczycielka.
Dokładnie tak było z Harrym.
- Ej, Marta! - syknął. - Co to za dziewczyna siedzi za biurkiem? Chyba dostanie uwage jak zobaczy ją nauczyciel. - nachylił się do przodu, żeby mówić mi do ucha.
Obróciłam się tak, że teraz siedziałam bokiem do tablicy.
- To jest nauczycielka. - wyjaśniłam chłopakowi. - Pani Alice. Uważaj, bo jest wredna. - mrugnęłam do niego i obróciłam się spowrotem do ławki.
Alex posłała mi wymowne spojrzenie, które zapewne dotyczyło krótkiej wymiany zdań z Harrym.
Jej oczy mówiły coś w stylu: 'chyba mnie coś ominęło! Wszystko mi na przerwie opowiesz!'
Wywróciłam oczami i zaśmiałam się cicho.
- Do odpowiedzi przyjdzie... - nauczycielka jeździła wzrokiem po liście w dzienniku. - ... Harry.
Zerknęłam za siebie i zobaczyłam bladą jak kreda twarz Loczka. Chłopak wstał bez słowa i podszedł do biurka.
- Policz do dziesięciu. - powiedziała nauczycielka wpisując coś do dziennika.
Harry pobladł jeszcze bardziej i spojrzał na mnie przerażony. Narysowałam w powietrzu palcem literę 'a'. Chłopak odpowiedział a pani Alice pokiwała głową. Z każdą następną cyfrą było tak samo.
- Przywitaj się i zapytaj jak się czuję. - powiedziała, zerkając tylko na chwilę na loczka.
Przerażony chłopak spojrzał na mnie.
- B-b-bonjour. - wyjąkał chłopak i rzucił mi błagalne spojrzenie.
- Ça va? - szepnęłam tak cicho, że wręcz niesłyszalnie.
- Ça va? - powtórzył chłopak w stronę nauczycielki.
- Dobrze. - spojrzała na niego. - A teraz powiedz, że czujesz się dobrze. - znów spuściła głowę i zaczęła coś notować.
Harry ponownie spojrzał na mnie.
- Ça va bien. - szepnęłam.
- Ça va ... - zaciął się.
Pani Alice spojrzała na niego i zmrużyła oczy.
- Musiałabym ci dać dwa. Siadaj. Następnym razem się naucz. - rzuciła i wstała z krzesła, żeby zapisać temat na tablicy.



_________________________________________________________

Wciąż czekam na komentarze, wiecie? ;__;

Mimo wszystko dziękuję, że jesteście ;*
Martuu.

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 6


Włączyłam laptopa i zalogowałam się na Facebooku. Miałam kilka powiadomień i dwie wiadomości. Pierwsza była od Alex, która pytała na kiedy mamy przygotować opis pająków z biologi. Szybko odpisałam jej, że mamy jeszcze tydzień czasu i otworzyłam drugą wiadomość. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy zorientowałam się, że wiadomość jest od Harrego!

'Myślałaś może o udzielaniu korków z matmy? Byłbym chętny : ) '

Cholera, pomyślałam.
- Ja i matematyka to nic dobrego. - wyjęczałam do siebie.

'Nie myślałam, bo z matematyki geniuszem nie jestem. Mnie dobrze idą raczej tylko proste przykłady. Z tymi skomplikowanymi mam już kłopot. Przepraszam : /
Jakbyś potrzebował pomocy z historii, biologii czy francuskiego to służę pomocą : )
'

I nagle dostałam olśnienia.
- Mooonika! - zawołałam. - Myślałaś o korkach z maty? - zapytałam, stając w drzwiach jej pokoju.
- Ja? - spojrzała na mnie zdziwiona.
- Nie, ja. - odparłam sarkastycznie i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Po co mi korki? I to jeszcze z maty? - popukała się palcem w czoło.
- Nie tobie! - spojrzałam na nią z politowaniem. - Chodzi mi o to, czy myślałaś nad douczaniem kogoś.
- Nie? - odpowiedziała tak bardzo niepewna mojego pomysłu, że zabrzmiało to jak pytanie.
- Bo jest taki jeden chłopak... - zaczęłam. - I on potrzebuje pomocy w macie. - dodałam.
- Mhm. I ja miałabym mu udzielać tej pomocy? - zapytała na co ja pokiwałam głową. - Pomyślę nad tym. - dodała po chwili namysłu i odwróciła się z powrotem do biurka.
- Dziękuję. - pisnęłam i wróciłam do siebie.
Miałam nieprzeczytaną wiadomość od Harrego.

'Dobrze wiedzieć ; )
Z tego co wiem to za francuskim nikt za bardzo nie przepada ;D '

Po chwili namysłu odpisałam:

'No cóż, tak bywa : P
A z tą matematyką to moja siostra mogłaby Ci pomóc ; ) Ona jest zdecydowanie bardziej mądrzejsza z maty.'

Patrzyłam w ekran jak nienormalna. Nawet nie jestem pewna czy mrugałam lub oddychałam. Ale żyję więc chyba mój organizm dokonywał wymiany gazowej. Kilka minut później nadal miałam pustą skrzynkę odbiorczą, więc odeszłam od komputera żeby spakować książki na dzień jutrzejszy, które miałam w domu a nie w szkolnej szafce.


______________________________________

Wyświetleń prawie 300 a tylko trzy (!!!!) komentarze.

Błagam! Nawet nie macie pojęcia jakie są one dla mnie ważne ;__;

Dają motywację i w ogóle.

A skoro nie ma wyświetleń rozdział 7 najwcześniej będzie w sobotę.

Martuu.



czwartek, 31 października 2013

Rozdział 5


Siedziałam i słuchałam jak pan Andrews z fascynacją opowiada o ...
O czym on właściwie mówił?
Nie wiem. Siedziałam i patrzyłam na niego, w ogóle nie rejestrując co mówi...
Bo myślałam o nich. O Louisie i Harrym.
Nagle poczułam straszny uścisk w żołądku. Zrobiło mi się niedobrze.
- Alex. - jęknęłam. - Niedobrze mi.
Szatynka popatrzyła na mnie nieco zszokowana. Podniosła rękę do góry i kiedy nauczyciel na nią spojrzał, powiedziała:
- Mogę iść z Martą do pielęgniarki? - zapytała. - Źle się czuje.
- Idźcie. - wymamrotał z grymasem. - A reszta niech otworzy książki na stronie siedemdziesiąt jeden.
***
- Chciałaś wyjść z sali czy naprawdę jest ci niedobrze? - zapytała Alex.
- Ja zaraz zwymiotuję, a ty masz wątpliwości?! - oburzyłam się.
- Okej, okej. - uniosła ręce w geście obronnym.
Gdy weszłyśmy do gabinetu, pielęgniarka siedziała przy biurku i rozwiązywała krzyżówki.
Zostanę sekretarką albo pielęgniarką w szkole, pomyślałam.
- Co się stało, dziewczynki? - zapytała kobieta.
- Niedobrze jej. - wskazała na mnie palcem.
Wywróciłam oczami.
Pielęgniarka podeszła do szklanej szafki, gdzie stało mnóstwo lekarstw.
- Tak to jest jak się pije przeterminowane mleko na śniadanie. - szepnęła i objęła mnie ramieniem.
Ja ją kiedyś zabiję, pomyślałam.
- Proszę. - kobieta podała mi tabletkę i szklankę wody.
- Dziękuję. - powiedziałam i połknęłam tabletkę.
Sekundę później zrobiło mi się jeszcze bardziej niedobrze, ale kilka minut później mój żołądek wrócił do normalnych rozmiarów i poczułam się lepiej.
***
- Do jutra! - szatynka przytuliła mnie na pożegnanie i odeszła w kierunku swojego domu.
Zamknęłam za sobą drzwi i poszłam do kuchni.
- Witaj, skarbie. - powiedziała uradowana mama, gdy zobaczyła mnie w drzwiach.
- Cześć mamo. - uśmiechnęłam się do niej. - Co na obiad?
- Zrobiłam na szybko makaron z serem, bo muszę zaraz wyjść.
- Gdzie znowu idziesz? - wyjęczałam.
- Do pracy. - spojrzała na mnie ze smutkiem. - Gdzie ja mogę iść? - westchnęła. - No! Powiedz jak tam w szkole?
- Dobrze. - rzuciłam automatycznie. - Monika już przyszła? - zapytałam.
- Jeszcze nie. - powiedziała, kładąc talerze na stole. - Ale lada chwila powinna wrócić.
Pokiwałam głową i usiadłam przy stole.

Mama nałożyła makaron na talerze, ja postawiłam na stole szklanki i sok. Chwilę później usłyszałyśmy dźwięk otwieranego zamka w drzwiach.
- Cześć wam! - przywitała nas Monika, lekko się uśmiechając. - Mmm, jak ładnie pachnie! Ale ja jestem głodna!
Mama zaśmiała się na jej słowa i usiadłyśmy do posiłku.
_______________________________________

Cierpię na coś w rodzaju braku weny, czasu i smutku z powodu braku komentarzy (!)
Serio? Ani jednego komentarza?

Nie będę zanudzać i się rozpisywać, bo wiem, że i tak nikt tego nie przeczyta.

Kolejny rozdział w sobotę.

Martuu.

sobota, 26 października 2013

Rozdział 4

Szłam korytarzem przepełnionym ludźmi aż wreszcie doszłam do swojej szafki. Szybko ją otwarłam, położyłam na półkę podręcznik do matematyki i wyciągnęłam historię. Zamknęłam szafkę i zaczęłam przeciskać się przez tłum w stronę wyjścia na podwórze liceum. Pchnęłam metalowe drzwi i promienie słońca uderzyły mnie z jeszcze większą mocą niż poprzedniego dnia. Skierowałam się w prawo, w stronę ławki, na której przesiadywałyśmy z Alex większość przerw.

Gdy usiadłam na ławce, moją uwagę przyciągnęły dwie postacie. Alex szła w towarzystwie jakiegoś chłopaka.
- Marta! - wykrzyknęła, gdy mnie zobaczyła.
Razem z chłopakiem podeszła do mnie.
- Chcę ci przedstawić Louisa. - powiedziała z uśmiechem, wskazując na chłopaka. - Marta, to jest Louis. Louis, to jest Marta. - wyszczerzyła się.
Podaliśmy sobie ręce na przywitanie i coś jakby mnie uderzyło... A może to był tylko wiatr? Sama nie wiem. Ale poczułam się wtedy dziwnie.
Usiedliśmy razem na ławce i Alex od razu wdała się w rozmowę z chłopakiem: zasypywała go mnóstwem pytań.
Ja w tym czasie wróciłam pamięcią do lekcji matematyki, do tych cudownych, zielonych oczu... Och, Marta! Ogarnij się, skarciłam się w myślach.
Spojrzałam na Louisa. Artystyczny nieład na głowie i błękitne jak ocean oczy... Idealny.
Wróć, skarciłam się w myślach, nikt nie jest idealny.
Z wyjątkiem Harrego i Louisa, krzyczał cieńki głosik w mojej głowie. Chciałam mu powiedzieć, żeby się zamknął, ale zdałam sobie sprawę, że gadam sama do siebie.
Gdy wróciłam myślami na ziemię, zobaczyłam, że Alex wstała z ławki. Spojrzałam na nią zaskoczona a ona puściła mi oczko i odeszła. Tak po prostu odeszła!
- Poszła po książkę do histrori. - powiedział chłopak, jakby czytając mi w myślach.
- Mhm. - przytaknęłam i spojrzałam na chłopaka. - Do jakiej klasy chodzisz? - ciekawość zżerała mnie od śroska, bo chyba raczej nie widziałam wcześniej tego chłopaka. Nawet na przerwach na korytarzu, czy podwórku. Ale jednocześnie było w nim coś znanego. Coś co pozwalało mi stwierdzić, że go znam i to bardzo dobrze.
- Do trzeciej. - wyrwał mnie z transu jego głos.
- Aha. - mruknęłam z uśmiechem.
- Ładne masz oczy. - powiedział, świdrując mnie wzrokiem.
- Dziękuję. - szepnęłam, a moje policzki lekko się zaróżowiły.
- Jak tam, gołąbeczki? - zachichotała Alex.
Posłałam jej spojrzenie spode łba, po czym spuściłam głowę.
- Musimy lecieć na historię do pana Andrewsa. - powiedziała patrząc na Lou. - Do zobaczenia, Louis! - pociągnęła mnie za rękę i pobiegłyśmy do budynku.
***
- Wiesz, że Harry nie tylko będzie z nami chodził na francuski? - zapytałam szeptem, gdy zaczęła się lekcja.
- Wiem. - wyszczerzyła się.
Zamknęłam oczy i westchnęłam.
Ona przecież wie wszystko....


__________________________________________________

Kolejny rozdział planuję dodać w czwartek :)

Proszę o komentarze.
Wystarczy "czytam" albo chociaż jakaś emotka.
To dla mnie bardzo ważne i daje mi motywację do działania.
Dla Ciebie to kilka sekund a dla mnie uśmiech od ucha do ucha na cały dzień.

Dziękuję.

Martuu.

środa, 23 października 2013

Rozdział 3

Bep, bep.
Beeeep, beeep!
- Przeklęty budzik. - mruknęłam i z zamkniętymi oczami szukałam ręką telefonu.
Beeeep, beeeep!
- Głupi telefon. - syknęłam i usiadłam na łóżku.
Spojrzałam w kierunku, z którego dochodził drażniący dźwięk budzika i zdziwiłam się bardzo, gdy zdałam sobie sprawę, że telefon leży na ziemi ekranem do dołu.
Jęknęłam i wstałam z łóżka. Schyliłam się po telefon i kiedy go podniosłam, myślałam, że się popłaczę.
Przez środek ekranu przebiegało pęknięcie, które na samym dole się rozgałęziało.
- Niech to szlag.
Wyłączyłam budzik i powlokłam się do kuchni.
Wyciągnęłam mleko z lodówki i miskę z szafki. Chwilę mi zajęło znalezienie płatków, ale się udało.
Wlałam mleko do miski i wsypałam trochę płatków. Zjadłam szybko, odłożyłam miskę do zlewu i poszłam spowrotem do pokoju. Gdy stanęłam przed szafą, rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Niechętnie poszłam otworzyć.
- Marta! Jak długo można komuś otwierać?! - wykrzyknęła Alex, gdy tylko jej uśmiechnięta twarz znalazła się w otwartych drzwiach.
Ta dziewczyna chyba nigdy nie przestaje się uśmiechać...
- Ciebie też miło widzieć. - powiedziałam sarkastycznie wpuszczając przyjaciółkę do domu.
- Dzisiaj idziesz do szkoły w pidżamie? - zapytała, lustrując mnie wzrokiem od stóp do głów, gdy usiadła na krześle w kuchni.
Spojrzałam na nią z politowaniem, odwróciłam się na pięcie i poszłam do pokoju.
Ubrałam jeansy i pierwszą, lepszą bluzkę, która wpadła mi w ręce. Na biały T-shirt z czarnym nadrukiem narzuciłam jeansową koszulę i chwyciłam plecak.
- Gustujesz w przeterminowanym mleku? - spytała rozbawiona i zdziwiona Alex, gdy pojawiłam się w drzwiach.
- Co? - uniosłam jedną brew do góry.
- Prze-ter-mi-no-wa-ne mle-ko. - przesylabowała jeżdżąc palcem po butelce.
Pokręciłam tylko głową, zabrałam jabłko z koszyczka na stole i wyszłam z kuchni.
Dziewczyna pojawiła się obok mnie w błyskawicznym tempie i wyszłyśmy razem z domu.
W drodze do szkoły Alex nawijała o różnych dziwnych rzeczach.
- Marta! - krzyknęła, sprowadzając mnie tym samym na ziemię.
- Co?
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - spytała szatynka.
- Ni.. - chciałam zaprzeczyć, ale ugryzłam się w język. - Tak. Oczywiście, że tak. - dodałam.
Alex westchnęła i wywróciła oczami.
Gdy weszłyśmy na teren szkoły, dziewczyna mnie szturchnęła.
- Popatrz na lewo. - szepnęła mi do ucha.
Mój wzrok padł na wysokiego chłopaka o brązowych, lokowatych włosach.
- Jakie ciacho! - Alex klasnęła w dłonie z zachwytu.
- Sernik. - rzuciłam. - Wolę rurki z bitą śmietaną.
- Ty zawsze swoje. - teatralnie wywróciła oczami. - Ale nie mów, że nie jest ładny.
- No jest, jest. - przyznałam zgodnie z prawdą.
- Będzie chodził z nami na francuski! - pisnęła Alex.
- Skąd wiesz? - zdziwiłam się.
- Ma zielone oczy. Cholernie ładne oczy. - mówiła, ignorując moją zdziwioną minę. - Ma starszą siostrę Gemmę, mieszka z mamą i niedawno się przeprowadził  z Homles Champel...
- Czekaj. - zatkałam jej usta dłonią. - On tu jest pierwszy dzień a ty tyle o nim wiesz?
- Drugi. - powiedziała, gdy zabrałam rękę. - Drugi dzień. - sprostowała widząc moją jeszcze bardziej zdziwioną minę (jeśli w ogóle można było być zdziwionym jeszcze bardziej niż ja w tamtym momencie).
- Nie ważne. - machnęłam ręką. - Skąd tyle o nim wiesz?
- Ma się swoje źródła informacji, co nie? - poruszyła brwiami.
- Czy ty go śledzisz?
- Nie, no! Skąd! - zaprzeczyła szybko.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek. Niechętnie powlokłam się na matematykę. Ku mojemu nieszczęściu Alex i jeszcze kilka innych osób z naszej klasy przygotowywało się do akademii z okazji Dnia Patrona Szkoły - próby i takie tam.
Wolnym krokiem weszłam do sali i usiadłam w trzeciej ławce pod oknem, gdzie zawsze siedziałam z Alex.
Do sali wszedł nowy, lokowaty kolega.
- Proszę o uwagę! - powiedziała pani Collins. - To jest Harry i będzie się od dziś z wami uczył. - wskazała na chłopaka, który pod ostrzałem prawie trzydziestu par oczu lekko się zarumienił.
Jego rumieńce są słodkie, pomyślałam.
Pani Collins zamieniła z nim jeszcze kilka zdań i wskazała na mnie. Chłopak skinął głową i podszedł do mnie.
- Można? - niepewnie wskazał na krzesło.
- Eem, tak, tak. Pewnie. - odpowiedziałam, spuszczając wzrok.
Sekundę później (i o sekundę za późno) dotarło do mnie, że chłopak usiadł na miejscu Alex.
Jak to teraz odkręcić, zastanawiałam się.
- Ekhem. Przepraszam. - powiedział Harry, żeby zwrócić na siebie moją uwagę.
Zamrugałam kilkakrotnie oczami i wróciłam na ziemię.
- Eee, tak? - spojrzałam w jego zielone oczy...
... I zdałam sobie sprawę, że popełniłam błąd.
- Hej! - szepnął, machając ręką przed moimi oczami.
- Przepraszam. - wykrztusiłam i spuściłam wzrok.
Przepraszam, ale zatopiłam się w twoich boskich, zielonych, lśniących oczach. - dodałam w myślach.
- Chyba jesteś dobra z matematyki.. - zaczął.
- Noo, tak trochę. Cośtam potrafię. - przytaknęłam, tępo wpatrując się w skomplikowany i zawiły przykład w podręczniku.
- Mogłabyś mi wytłumaczyć?
- Pewnie. - przytaknęłam z uśmiechem i zaczęłam tłumaczyć chłopakowi.
Tłumaczyłam i tłumaczyłam, i tłumaczyłam. Aż wreszcie zadzwonił dzwonek. Uśmiechnęłam się do chłopaka, zamknęłam podręcznik i włożyłam do torby.


_________________________________
A teraz głośnymi brawami powitajmy rozdział trzeci! :-)
Błagam was o komentarze.
Napiszcie w komentarzu chociaż 'przeczytałam' albo jakąś buźkę  :)   :/   :(  Cokolwiek! Po prostu dajcie znać, że czytacie.
Tyle wyświetleń i jeden komentarz (smuteczek)
Kolejny rozdział prawdopodobnie w sobotę.
A więc do następnegooo ;*
Martuu.

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 2

Brunet szybkim krokiem przemierzał skąpany w popołudniowym słońcu park. Zakradł się do przyjaciela od tyłu, który spokojnie siedział na ławce i z zamkniętymi oczami upajał się słońcem. Brunet wziął głęboki oddech, zrobił kilka cichych kroków i już miał położyć ręce na ramionach przyjaciela, gdy ten powiedział:
- Nic z tego. - pokręcił głową. - Następnym razem wybierz mniej oczywistą metodę straszenia niż nachodzenie od tyłu. - zaśmiał się i obrócił do bruneta. - I przede wszystkim rób to ciszej.
- Jasne, dobrze wiedzieć. - odpowiedział z nutą sarkazmu w głosie.
- Po co chciałeś się spotkać? - zapytał i spojrzał wyczekująco na bruneta.
- Od razu przechodzisz do rzeczy. - uśmiechnął się szeroko. - Za to cię lub... - nie dokończył, bo zadzwonił jego telefon.
Brunet szybko go odebrał.
- Harry! - wykrzyknął po kilku sekundach. - Co ja do ciebie mówiłem?! Pokiwał głową i powiedział:
- Dobra. Jak chcesz. Rób co chcesz. Byle skutecznie! - powiedział ostrym tonem i rozłączył się.
Przyjaciel bruneta położył ręce na oparciu ławki i odchylił lekko głowę do tyłu.
- Mam coś specjalnego tym razem. - uśmiechnął się brunet.
Rozmówcy bruneta mina zrzedła od razu, gdy usłyszał 'coś'.
- Powiedz mi, Liam, bawi cię to? - zapytał z niedowierzaniem.
- Znasz odpowiedź. - Liam zmrużył oczy.
- Jak możesz KOGOŚ nazywać RZECZĄ?! - zbulwersował się blondyn.
Niall nie czekając na głupią odpowiedź Liama, którą słyszał miliony razy, wstał i wolnym krokiem ruszył w kierunku bramy parku.

____________________________________________
Jupi! Rozdział 2 :-)
Zrobiło się tajemniczo? ;>
Mam nadzieję, że chociaż troszkę xD
We wtorek rozdział 3!
Baaaardzo proszę o komentarze, one tak wiele dla mnie znaczą.
Coś jest nie tak z datami, które się wyświetlają nad postami ;/
Martuu.

czwartek, 17 października 2013

Rozdział 1

Podparłam głowę łokciem i czekałam na dzwonek jak na zbawienie. Stary profesor Andrews mówił coś o humanizmie w renesansie. Nie to, żebym nie lubiła historii. Bardzo lubiłam słuchać o dziwaczej architekturze i przerażających wojnach, ale do dat pamięci nie miałam.
A dzisiaj dodatkowo dekoncentrowała pogoda... Słońce świeciło za oknami, mimo późnego popołudnia, więc chciało się wybiec ze szkoły i cieszyć się jego pierwszymi promieniami po bardzo długiej zimie.
- Marta! - syknęła Alex.
- Co? - mruknęłam półżywa na co dziewczyna kiwnęła głową w stronę nauczyciela.
- Odpowiesz mi wreszcie na pytanie? - zgromił mnie wzrokiem pan Andrews.
- Ee.. Ja... No... - jąkałam się i poczułam jak moje policzka zalewa rumieniec.
- Cechy renesansu. - powiedział i skrzyżował ręce na piersi.
- Humanizm, nawiązanie do starożytności, krytyka średniowiecza, rozwój nauki i powstanie języków narodowych. - odpowiedziałam, tym razem bez zająknięcia.
- Dobrze. - zmrużył oczy. - Podaj daty graniczne renesansu. - wysyczał.
- Są trzy... - próbowałam sobie przypomnieć.
Z każdą sekundą poświęconą na przypomnienie dat na jego twarzy pojawiał się złośliwy uśmiech.
- Chyba będzie jeden.. - powiedział z triumfalnym uśmiechem i już podszedł do biurka, gdzie leżał nieszczęsny dziennik.
- 1440 wynalezienie druku przez Jana Gutenberga, 1453 upadek Bizancjum i 1492 odkrycie Ameryki przez Krzysztofa Kolumba! - powiedziałam szybko.
- Dobrze. - jego uśmiech znikł z twarzy. - Następnym razem nie bujaj w obłokach na lekcji, bo źle się to skończy. - ostrzegł.
Kiedy skończył mówić, zadzwonił upragniony przez wszystkich dzwonek.
- Nieźle. - skomentowała Alex z uśmiechem, gdy wyszłyśmy na korytarz.
Zaśmiałam się i otworzyłam moją szafkę kluczem. Już miałam włożyć do niej książki, kiedy coś spadającego przykuło moją uwagę. Mała, biała karteczka wirowała, spadając w dół. Widocznie ktoś włożył ją do mojej szafki przez szparę. Schyliłam się i podniosłam kawałek kartki zgięty na pół.
- Uuu, list miłosny! - wyszczerzyła się Alex.
W odpowiedzi spojrzałam na nią spode łba.
- Gdyby wzrok mógł zabijać już bym była martwa. - wycedziła ze śmiechem i włożyła książki do swojej szafki.
Popatrzyłam na kartkę i po chwili namysłu otworzyłam ją. Gdy przeczytałam te cztery słowa, kolana się pode mną ugięły.
                          'Uważaj, ktoś cię obserwuje.'
Pokręciłam głową i zgniotłam kartkę. Książki włożyłam do szafki i zamknęłam ją na klucz. Uśmiechnęłam się do Alex i razem ruszyłyśmy korytarzem w stronę wyjścia. Na rogu stał kosz, więc wrzuciłam zgniecioną kartkę do kosza, popchnęłam metalowe drzwi i razem z przyjaciółką zbiegłyśmy po schodach. Gdy tylko przeszłyśmy bramę szkoły uderzyły mnie ciepłe promienie słońca, niezasłaniane przez drzewa rosnące wokół liceum.
- Fajne zapowiada się ten tydzień. - powiedziała Alex z uśmiechem.
- Oj tak. Zdecydowanie. - poparłam ją. - Nie licząc historii. - dodałam z przekąsem.
Szatynka zaśmiała się perliście.
_____________________________________

Oto rozdział numer jeden!
Jest baaaardzo krótki, więc za jakieś dwa dni pojawi się następny ;)
Zdradzę, że będzie tajemniczy.
Bardzo was proszę o komentarze. Są one dowodem tego, że ktoś jednak czyta to opowiadanie.
Każdy komentarz dużo dla mnie znaczy!
Za każde wejście bardzo dziękuję ;*
Martuu.

poniedziałek, 14 października 2013

Prolog

Myślisz, że nikt nie patrzy?
A to czarne auto, które stoi pod oknem, jest od sąsiada?
Myślisz, że we własnym domu zamknięta na klucz jesteś bezpieczna?
Myślisz, że nikt nie ma dostępu do Twojego konta na Facebooku i Twitterze? Hakerzy są wszędzie.
Źle myślisz. I nic nie podejrzewasz. O niczym nie wiesz.

Każdy jest inny.
Każdy ma inne wartości, rzeczy, które ceni najbardziej.
Podobno przeciwieństwa się przyciągają.
Dowodem na to jest Monika i Zayn.
Ona spokojna, ułożona, martwiąca się o przyszłość.
On wyznający zasadę "You only live once" oraz "Żyj chwilą". Nie boi się nowych doświadczeń i nie brak mu odwagi.
Tak różni, ale darzący się tak ogromną miłością.
Czy aby na pewno?

Zawsze znajdzie się osoba, która nieświadomie niszczy miłość innej.
Szukający pomocy Harry.
Czy aby na pewno szuka pomocy tylko w matematyce? Czy pomocną Monikę można wykorzystać? Czy Harry nie zawaha się użyć naiwności dziewczyny przeciw niej samej? Czy będzie manipulować Alex?

Ale mówi się też, że wyjątek potwierdza regułę.
Niall i Marta.
Niemal identyczni. Pod względem charakteru i wyglądu.
Blond włosy, błękitne oczy, jasna cera. Uśmiech od ucha do ucha. Nieśmiałość, ostrożność, (w większości) optymizm. Jeden opis, dwie osoby.
Czy rzeczywiście dwie praktycznie takie same osoby mają szansę na chociażby tolerowanie siebie nawzajem?

Louis i Alex
Chłopak po przejściach i rozpieszczona dziewczyna. Czy dwie skrajności będą mogły się dogadać?

______________________________________________

Heeeej wszystkim!
Witam Was na moim blogu!
Za niedługo pojawi się śliczny nagłówek i tło :)
A także pierwszy rozdział! (przewiduję dodać go jeszcze przed weekendem! )
No i mam nadzieję, że już jutro uda mi się dodać bohaterów.
Z góry dziękuuuję za każde wejście i za komentarze (które mam nadzieje, że się pojawią).
Martuu. ;*