czwartek, 31 października 2013

Rozdział 5


Siedziałam i słuchałam jak pan Andrews z fascynacją opowiada o ...
O czym on właściwie mówił?
Nie wiem. Siedziałam i patrzyłam na niego, w ogóle nie rejestrując co mówi...
Bo myślałam o nich. O Louisie i Harrym.
Nagle poczułam straszny uścisk w żołądku. Zrobiło mi się niedobrze.
- Alex. - jęknęłam. - Niedobrze mi.
Szatynka popatrzyła na mnie nieco zszokowana. Podniosła rękę do góry i kiedy nauczyciel na nią spojrzał, powiedziała:
- Mogę iść z Martą do pielęgniarki? - zapytała. - Źle się czuje.
- Idźcie. - wymamrotał z grymasem. - A reszta niech otworzy książki na stronie siedemdziesiąt jeden.
***
- Chciałaś wyjść z sali czy naprawdę jest ci niedobrze? - zapytała Alex.
- Ja zaraz zwymiotuję, a ty masz wątpliwości?! - oburzyłam się.
- Okej, okej. - uniosła ręce w geście obronnym.
Gdy weszłyśmy do gabinetu, pielęgniarka siedziała przy biurku i rozwiązywała krzyżówki.
Zostanę sekretarką albo pielęgniarką w szkole, pomyślałam.
- Co się stało, dziewczynki? - zapytała kobieta.
- Niedobrze jej. - wskazała na mnie palcem.
Wywróciłam oczami.
Pielęgniarka podeszła do szklanej szafki, gdzie stało mnóstwo lekarstw.
- Tak to jest jak się pije przeterminowane mleko na śniadanie. - szepnęła i objęła mnie ramieniem.
Ja ją kiedyś zabiję, pomyślałam.
- Proszę. - kobieta podała mi tabletkę i szklankę wody.
- Dziękuję. - powiedziałam i połknęłam tabletkę.
Sekundę później zrobiło mi się jeszcze bardziej niedobrze, ale kilka minut później mój żołądek wrócił do normalnych rozmiarów i poczułam się lepiej.
***
- Do jutra! - szatynka przytuliła mnie na pożegnanie i odeszła w kierunku swojego domu.
Zamknęłam za sobą drzwi i poszłam do kuchni.
- Witaj, skarbie. - powiedziała uradowana mama, gdy zobaczyła mnie w drzwiach.
- Cześć mamo. - uśmiechnęłam się do niej. - Co na obiad?
- Zrobiłam na szybko makaron z serem, bo muszę zaraz wyjść.
- Gdzie znowu idziesz? - wyjęczałam.
- Do pracy. - spojrzała na mnie ze smutkiem. - Gdzie ja mogę iść? - westchnęła. - No! Powiedz jak tam w szkole?
- Dobrze. - rzuciłam automatycznie. - Monika już przyszła? - zapytałam.
- Jeszcze nie. - powiedziała, kładąc talerze na stole. - Ale lada chwila powinna wrócić.
Pokiwałam głową i usiadłam przy stole.

Mama nałożyła makaron na talerze, ja postawiłam na stole szklanki i sok. Chwilę później usłyszałyśmy dźwięk otwieranego zamka w drzwiach.
- Cześć wam! - przywitała nas Monika, lekko się uśmiechając. - Mmm, jak ładnie pachnie! Ale ja jestem głodna!
Mama zaśmiała się na jej słowa i usiadłyśmy do posiłku.
_______________________________________

Cierpię na coś w rodzaju braku weny, czasu i smutku z powodu braku komentarzy (!)
Serio? Ani jednego komentarza?

Nie będę zanudzać i się rozpisywać, bo wiem, że i tak nikt tego nie przeczyta.

Kolejny rozdział w sobotę.

Martuu.

2 komentarze:

  1. A ja czytam :3 wszystkie :p i masz pisać!!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę :) Pisać będę i mam nadzieję, że dotrwam aż do epilogu i pojawi się więcej komentarzy :))

      Usuń