środa, 23 października 2013

Rozdział 3

Bep, bep.
Beeeep, beeep!
- Przeklęty budzik. - mruknęłam i z zamkniętymi oczami szukałam ręką telefonu.
Beeeep, beeeep!
- Głupi telefon. - syknęłam i usiadłam na łóżku.
Spojrzałam w kierunku, z którego dochodził drażniący dźwięk budzika i zdziwiłam się bardzo, gdy zdałam sobie sprawę, że telefon leży na ziemi ekranem do dołu.
Jęknęłam i wstałam z łóżka. Schyliłam się po telefon i kiedy go podniosłam, myślałam, że się popłaczę.
Przez środek ekranu przebiegało pęknięcie, które na samym dole się rozgałęziało.
- Niech to szlag.
Wyłączyłam budzik i powlokłam się do kuchni.
Wyciągnęłam mleko z lodówki i miskę z szafki. Chwilę mi zajęło znalezienie płatków, ale się udało.
Wlałam mleko do miski i wsypałam trochę płatków. Zjadłam szybko, odłożyłam miskę do zlewu i poszłam spowrotem do pokoju. Gdy stanęłam przed szafą, rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Niechętnie poszłam otworzyć.
- Marta! Jak długo można komuś otwierać?! - wykrzyknęła Alex, gdy tylko jej uśmiechnięta twarz znalazła się w otwartych drzwiach.
Ta dziewczyna chyba nigdy nie przestaje się uśmiechać...
- Ciebie też miło widzieć. - powiedziałam sarkastycznie wpuszczając przyjaciółkę do domu.
- Dzisiaj idziesz do szkoły w pidżamie? - zapytała, lustrując mnie wzrokiem od stóp do głów, gdy usiadła na krześle w kuchni.
Spojrzałam na nią z politowaniem, odwróciłam się na pięcie i poszłam do pokoju.
Ubrałam jeansy i pierwszą, lepszą bluzkę, która wpadła mi w ręce. Na biały T-shirt z czarnym nadrukiem narzuciłam jeansową koszulę i chwyciłam plecak.
- Gustujesz w przeterminowanym mleku? - spytała rozbawiona i zdziwiona Alex, gdy pojawiłam się w drzwiach.
- Co? - uniosłam jedną brew do góry.
- Prze-ter-mi-no-wa-ne mle-ko. - przesylabowała jeżdżąc palcem po butelce.
Pokręciłam tylko głową, zabrałam jabłko z koszyczka na stole i wyszłam z kuchni.
Dziewczyna pojawiła się obok mnie w błyskawicznym tempie i wyszłyśmy razem z domu.
W drodze do szkoły Alex nawijała o różnych dziwnych rzeczach.
- Marta! - krzyknęła, sprowadzając mnie tym samym na ziemię.
- Co?
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - spytała szatynka.
- Ni.. - chciałam zaprzeczyć, ale ugryzłam się w język. - Tak. Oczywiście, że tak. - dodałam.
Alex westchnęła i wywróciła oczami.
Gdy weszłyśmy na teren szkoły, dziewczyna mnie szturchnęła.
- Popatrz na lewo. - szepnęła mi do ucha.
Mój wzrok padł na wysokiego chłopaka o brązowych, lokowatych włosach.
- Jakie ciacho! - Alex klasnęła w dłonie z zachwytu.
- Sernik. - rzuciłam. - Wolę rurki z bitą śmietaną.
- Ty zawsze swoje. - teatralnie wywróciła oczami. - Ale nie mów, że nie jest ładny.
- No jest, jest. - przyznałam zgodnie z prawdą.
- Będzie chodził z nami na francuski! - pisnęła Alex.
- Skąd wiesz? - zdziwiłam się.
- Ma zielone oczy. Cholernie ładne oczy. - mówiła, ignorując moją zdziwioną minę. - Ma starszą siostrę Gemmę, mieszka z mamą i niedawno się przeprowadził  z Homles Champel...
- Czekaj. - zatkałam jej usta dłonią. - On tu jest pierwszy dzień a ty tyle o nim wiesz?
- Drugi. - powiedziała, gdy zabrałam rękę. - Drugi dzień. - sprostowała widząc moją jeszcze bardziej zdziwioną minę (jeśli w ogóle można było być zdziwionym jeszcze bardziej niż ja w tamtym momencie).
- Nie ważne. - machnęłam ręką. - Skąd tyle o nim wiesz?
- Ma się swoje źródła informacji, co nie? - poruszyła brwiami.
- Czy ty go śledzisz?
- Nie, no! Skąd! - zaprzeczyła szybko.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek. Niechętnie powlokłam się na matematykę. Ku mojemu nieszczęściu Alex i jeszcze kilka innych osób z naszej klasy przygotowywało się do akademii z okazji Dnia Patrona Szkoły - próby i takie tam.
Wolnym krokiem weszłam do sali i usiadłam w trzeciej ławce pod oknem, gdzie zawsze siedziałam z Alex.
Do sali wszedł nowy, lokowaty kolega.
- Proszę o uwagę! - powiedziała pani Collins. - To jest Harry i będzie się od dziś z wami uczył. - wskazała na chłopaka, który pod ostrzałem prawie trzydziestu par oczu lekko się zarumienił.
Jego rumieńce są słodkie, pomyślałam.
Pani Collins zamieniła z nim jeszcze kilka zdań i wskazała na mnie. Chłopak skinął głową i podszedł do mnie.
- Można? - niepewnie wskazał na krzesło.
- Eem, tak, tak. Pewnie. - odpowiedziałam, spuszczając wzrok.
Sekundę później (i o sekundę za późno) dotarło do mnie, że chłopak usiadł na miejscu Alex.
Jak to teraz odkręcić, zastanawiałam się.
- Ekhem. Przepraszam. - powiedział Harry, żeby zwrócić na siebie moją uwagę.
Zamrugałam kilkakrotnie oczami i wróciłam na ziemię.
- Eee, tak? - spojrzałam w jego zielone oczy...
... I zdałam sobie sprawę, że popełniłam błąd.
- Hej! - szepnął, machając ręką przed moimi oczami.
- Przepraszam. - wykrztusiłam i spuściłam wzrok.
Przepraszam, ale zatopiłam się w twoich boskich, zielonych, lśniących oczach. - dodałam w myślach.
- Chyba jesteś dobra z matematyki.. - zaczął.
- Noo, tak trochę. Cośtam potrafię. - przytaknęłam, tępo wpatrując się w skomplikowany i zawiły przykład w podręczniku.
- Mogłabyś mi wytłumaczyć?
- Pewnie. - przytaknęłam z uśmiechem i zaczęłam tłumaczyć chłopakowi.
Tłumaczyłam i tłumaczyłam, i tłumaczyłam. Aż wreszcie zadzwonił dzwonek. Uśmiechnęłam się do chłopaka, zamknęłam podręcznik i włożyłam do torby.


_________________________________
A teraz głośnymi brawami powitajmy rozdział trzeci! :-)
Błagam was o komentarze.
Napiszcie w komentarzu chociaż 'przeczytałam' albo jakąś buźkę  :)   :/   :(  Cokolwiek! Po prostu dajcie znać, że czytacie.
Tyle wyświetleń i jeden komentarz (smuteczek)
Kolejny rozdział prawdopodobnie w sobotę.
A więc do następnegooo ;*
Martuu.

1 komentarz: