niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 19

***MARTA***
Po wielu nieprzespanych nocach, które poświęciłam wymyślaniu argumentom za i przeciw wyjazdowi do taty...
Nic nie wymyśliłam. O matko! Ja nic nie wymyśliłam! - krzyczała moja podświadomość.
Postanowiłam po prostu działać spontanicznie. Zawsze wychodziło mi to na złe, ale może tym razem będzie inaczej?
Co ja się oszukuję?! Nawet nie wiem jak ten gościu wygląda i mam z nim spędzić popołudnie?! Całe, długie, popołudnie?
- Mamo! - krzyknęłam wsuwając głowę między drzwi i futrynę.
- Mhm. - wymruczała, nie przerywając lektury jakiejś grubej książki.
- Podjęłam decyzję, chcę się z nim spotkać. - powiedziałam na jednym wdechu.


Zwariowałam.
A Bóg mi tego świadkiem.
Jak nic zwariowałam.
- Och. - zdołała wykrztusić mama, kiedy zastygła na chwilę w jednej pozycji.


Półtorej godziny później jechałam z mamą samochodem przez deszczowy Londyn na drugi jego koniec.


Monika powiedziała, że nie chce go widzieć, więc została w domu. Zapewne Zayn do niej przyjechał.
- Według jego opisów to tutaj. - powiedziała, wskazując na ścianę deszczu.
- Nic nie widzę. - jęknęłam.
- Na pewno chcesz tam iść? - zapytała.
Nie! - krzyknął cichy głos w mojej głowie.
- Tak. - wyszeptałam i wyszłam z samochodu, mocno trzaskając drzwiami.


Mama powoli odjechała, a ja stałam i wpatrywałam się w ledwo widoczny jasno turkusowy dom przede mną. Poprawiłam torbę na ramieniu i zrobiłam kilka kroków w przód. Zanim doszłam do drzwi, kilka razy potknęłam się o kamienie na krótkiej ścieżce prowadzącej do domu.
Zapukałam kilkakrotnie. Stałam pod tymi drzwiami i modliłam się, żeby nikogo nie było w domu, chociaż wiedziałam, że i tak ktoś będzie, bo mama dzwoniła zapowiedzieć moją wizytę.
Drzwi otworzyły się zamaszyście i stanął w nich ...
... ktoś kogo zupełnie się tam nie spodziewałam.


***ALEX***
Wpadłam na kogoś i ułamek sekundy później poczułam silny ból głowy, kiedy zderzyła się ona z betonowym chodnikiem. Moje powieki były ciężkie i zdawało mi się, że nie potrafię ich podnieść. Chwilę później poczułam jak podnoszę się do góry.
- Alex. - ktoś szepcze moje imię.
Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam oczy, ignorując przy tym nasilający się ból z tyłu czaszki.


Harry.
Nie, zaraz... to nie jest Harry. Chłopak patrzył na mnie z dziwną miną.
- Możesz mnie puścić. - powiedziałam cicho.
Nieznajomy chłopak skrzywił się lekko i delikatnie postawił mnie na ziemię. Lekko się zachwiałam, ale utrzymałam równowagę i nie przewróciłam się.
- Dziękuję. - szepnęłam i zostawiłam zdziwionego bruneta na środku chodnika.
Idąc do domu, myślałam o tym, że widziałam gdzieś już tego chłopaka...
Tylko tkwił w tym, że nie potrafiłam sobie przypomnieć gdzie.
Tylko jakieś przebłyski - park, brama, ten chłopak i blondasek, który zakolegował się z Martą.

Weszłam do domu, rzuciłam buty w kąt i stanęłam jak wryta w przedpokoju, gdy usłyszałam jak ktoś naciska klamkę.
- Witaj skarbie. - uśmiechnął się podchmielony Harry.
Tak, tym razem na pewno Harry.

***LOUIS***
Patrzyłem jak dziewczyna bezwładnie opada na twardy chodnik. Szybko podbiegłem i podniosłem ją. W sumie nie wiem dlaczego. Była ładna. Nawet bardzo. Wiedziałem, że nazywa się Alex, bo Niall kiedyś o niej wspominał.
- Alex. - wyszeptałem.
Dziewczyna powoli otworzyła oczy i spojrzała na mnie ze strachem, który w ułamku sekundy zniknął.
- Możesz mnie puścić. - szepnęła, więc tak też zrobiłem.
Alex zachwiała się, ale złapała równowagę.
- Dziękuję. - szepnęła i poszła.

Rzuciłem się biegiem w kierunku schodów prowadzących na peron metra.


Gdybym przybiegł trzy sekundy później, drzwi zatrzasnęłyby mi się przed nosem. Na szczęście zdążyłem.
Plusem metra jest to, że jeżdżą bardzo szybko i żeby dostać się z centrum praktycznie pod mój dom musiałem przesiąść się tylko raz. Modliłem się, żeby zdążyć na czas, bo inaczej ojciec skopałby mi dupę.




___________________________________________________________
  
Przepraszam, że tak długo nie pisałam ;__;

Jak myślicie, kto otworzył Marcie drzwi?
I co Alex zrobi z pijanym Harrym w swoim domu?

Martuu.