***NIALL***
- Odczep się wreszcie od nas! - krzyknął Louis do Liama.
Stałem jak sparaliżowany i nie wiedziałem co zrobić, żeby uciszyć Louisa. Oczywiście nie przewidziałem jak bardzo nieobliczalny potrafi być zdenerwowany Tommo. Chłopak spoliczkował Liama. Ten spojrzał na Lou płonącymi z gniewu oczami.
- Nie daruję wam tego! - wrzasnął.
Niewiele myśląc, Louis szybko odegrał się, wymierzając cios z pięści prosto w nos Liama. Payne zatoczył się do tyłu i przewrócił na ziemię, sycząc przekleństwa pod nosem. Chwilę później wstał, trzymając się za obolałe miejsce i ciągle chwiejąc się na nogach przyłożył niczego niespodziewającemu się Louisowi. Tommo zatoczył się, ale szybko z powrotem złapał równowagę i już był gotowy oddać kolejny cios, kiedy poczułem nagły ból w policzku. Nie zdążyłem zareagować i kiedy się ocknąłem siedziałem na ziemi i obserwowałem Liamia i Louisa. Liam zwinnie odskoczył w bok, unikając pięści mojego przyjaciela i uciekł.
- Tchórz. - syknąłem, kiedy Louis pomógł mi wstać.
Louis nie skomentował tego, tylko pokręcił głową, zaciskając mocno szczękę.
- Jeśli nie da nam spokoju... - wysyczał, a w jego oczach tańczyły płomienie gniewu. - To ja już wiem co mogę zrobić. I nie będzie to dla niego dobre. - szepnął.
- Och, Louis. - westchnąłem. - Jego nic nie powstrzyma.
- Założymy się? - wykrzywił usta w gorzkim uśmiechu.
Popatrzyłem na niego przerażony. Co on znowu chce zrobić? Cokolwiek zrobi będzie miał kłopoty.
- Patrz tam. - Louis lekko skinął głową w stronę bramy parku.
Spojrzałem tam i moje serce stanęło w miejscu.
- Marta. - szepnąłem z przerażeniem.
Dziewczyna stała bez ruchu i patrzyła na nas przerażona.
Co ja teraz mam zrobić? Panikowała moja podświadomość.
- Chodź. - rzucił Louis, wyrywając mnie z odrętwienia, i pociągnął za rękę.
Zrobiłem dwa kroki ... i uświadomiłem sobie, że Lou trzyma mnie za rękę. No dobra, ciągnie.
Ale to raczej to samo - warknęła moja podświadomość.
Szybko puściłem jego rękę i podszedłem do Marty. Cholera, co ja mam teraz powiedzieć?
- Co to było? - szepnęła drżącym głosem.
Spojrzałem w bok na Louisa, który wolnym krokiem szedł w naszą stronę.
- Hej, Marta. - uśmiechnął się.
- Hej... - spojrzała na niego niepewnie. - Louis.
Staliśmy chwilę w milczeniu. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć.
- M-muszę iść. - wyjąkała Marta i zrobiła krok w tył.
- Zaczekaj. - Lou złapał dziewczynę za łokieć. - Może wpadniesz? Na herbatkę?
Serio, Louis? Herbata? Nie mów mi, że dasz jej swoją yorkshire tea!
Spojrzałem na przyjaciela z lekkim przerażeniem. No bo przecież... Jejku... Aż mi słów brakuje.
Louis natomiast wpatrywał się w dziewczynę jak w obrazek.
- Eem, ja... - spuściła głowę w dół, pozwalając włosom opaść na jej zaróżowioną twarz. - N-nie wiem.
Stałem i patrzyłem jak Louis namawia Martę, a ona patrzyła to na niego, to na mnie zmieszanym wzrokiem.
Ocknąłem się dopiero na schodach swojego domu.
- Niall? - przyjaciel szturchnął mnie w ramię.
- Yy, tak? - zamrugałem szybko oczami, pozbywając się zgubionego wzroku Marty.
- Dziękuję za dzisiaj. - uśmiechnął się serdecznie. - Mimo wszystko.
- Nie ma za co. - odwzajemniłem uśmiech. - Wpadnij jutro. Zaszalejemy.
- Jasne. Zadzwonię rano! - pomachał na pożegnanie i zniknął za rogiem domu.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do domu, zostawiając torbę w przedpokoju.
- Niall, skarbie. Dobrze, że wróciłeś. - powiedziała mama, wychodząc z kuchni z zatroskaną miną. - Musimy porozmawiać. - oznajmiła.
Kiwnąłem niepewnie głową. Czy ja coś przeskrobałem? W myślach przywołałem ostatnie dwa miesiące swojego życia. Przecież nic nie zrobiłem. Dlaczego chce ze mną rozmawiać?
__________________________________________________________________
Moje nowe opowiadanie <KLIK>
Don't worry, to będzie nadal kontynuowane ;*
Mam w planach zrobienie drugiego (i zdecydowanie krótszego, lepszego ciekawszego) zwiastuna.
Co wy na to?
Pojawiła się zakładka 'wasze blogi', więcej informacji znajdziecie na niej xD
Zobaczę 7 komentarzy pod tym rozdziałem? :)
Bo pod ostatnim tylko 2... Oj słabo, słabo...
Bo pod ostatnim tylko 2... Oj słabo, słabo...
Martuu.